Znacie takie powieści, których sam tytuł wzbudza nie tylko zachwyt, ale i pewność, że oto macie przed sobą coś pięknego? Że za sprawą kilkuset stron, wasz świat poruszy się w posadach, a uczucia i emocje będą nie do opisania? Przyznaję się, osobiście takiej pewności nie miewam często, wręcz nigdy. Dlatego, kiedy po raz pierwszy w moje ręce trafiła powieść Gulbranssena zostałam porażona płynącą z słów zawartych na okładce pewnością. I ta niezłomna pewność towarzyszyła mi aż do ostatniej strony tej historii. Historii, która już od pierwszych stron otacza na swoją surowości i nieprzeniknionym klimatem północy. Ta książka tchnie spokojnym pięknem, tchnie magią słów i odwiecznymi rytuałów. Tutaj wszystko jest powolniejsze, toczy się w zgodzie z naturą, ma pierwotny urok. To tu, bohaterowie są pozornie zamknięci w sobie, surowi i oschli, a kobiety, które za nimi stoją rządzą z klasą, ale i nieustępliwością. To oni wszyscy, pełni dumy, pamiętliwi i uparci, których pochłania świat własnych przemyśleń, którzy ważą słowa, ceniąc sobie ich wartość, toczą odwieczną walkę z własnym charakterem, słabościami, pychą, dumą czy żądzą pieniądza i zemsty. A jednak za tym twardym murem, kryją się gorące i szczere uczucia, którym nie straszne przeciwności losu. Kryje się szacunek, nie tylko wobec drugiego człowiek, ale przede wszystkim natury, która nadaje rytm wszystkiemu, jest piękna, okrutna i bezlitosna, lecz daje wytchnienie i odpowiedzi na wiele pytań. Natura decyduje o losie człowieka, który, choć rozumny, często poddaje się jej ogromnemu wpływowi. I jest w tej powieści coś niesamowitego, coś co sprawia, że kocha się ja całym sercem. To nie tylko wszystkie uczucia, jakie z niej płyną, nie tylko ten na wskroś przeszywający nas smutek. To cały poetycki blask, który bije z każdego zdania, mimo, że książka jest prosta i nie mami ozdobnikami. Jej autorowi naprawdę udało się ożywić bohaterów i otoczenie. W żadnej książce nie znalazłam tak wspaniale oddanego klimatu starej Norwegii, tak dogłębnie trafiającego w najczulsze nasze punkty. To nie jest historia do zwykłego przeczytania, bo tkwi w niej za dużo mądrości, ciepła i spokoju. To książka, w której wszystko w końcu trafia na swoje miejsce, a my, jako czytelnicy, odnajdujemy kawałek nas samych.