"Autobiografię' czytałam długo, kilka miesięcy."Autobiografia' to zwieńczenie moich lektur 'agathochristiowych'.Powiem, że nie zawiodłam się. Raczej zdziwiłam bezpośredniością wypowiedzi, skromnością - jak na tak wielką pisarkę, pani Christie 'nie gwiazdorzy' - jak powiada współczesna nam reklama batoników.
Tyle przeżyć, zawodów,a jednak dała radę. Zazdroszczę jej tych lat w Syrii ze spokojnym Maxem archeologiem. Ech.
Dodam jeszcze, ze jednocześnie słuchałam wspomnień Igora Neverlego, mniej więcej z tego samego okresu. Nasuwa się myśl Jana Pawła II z jednego wiersza o granicę pomiędzy tymi, którzy nadpłacili historii i tymi, którzy nie dopłacili.
Anglikom przyszło wtedy żyć w miarę normalnie, a Polakom i Rosjanom zmagać się z zawieruchami rewolucji i wojen.