Biochemia Harpera

Biochemię lubi się, albo się nie lubi. Ewentualnie uczucia do niej zależą od tego, z kim się ma te zajęcia :)
Książka nie jest raczej z tych przyjaznych studentowi, ale jest całkiem mądrze napisana. Nie wina podręcznika, że biochemia jest taka, jaka jest. Bo jaka jest biochemia - każdy widzi.
To opinię wymyśliłam... wszystko przez to, że mi się cykl Krebsa przed oczami pojawił, a mam przyjemniejsze wspomnienia z lat studiów, serio!
Nie lubiłyśmy się z biochemią za bardzo, jakoś nie po drodze nam było ;)

Sięgnęłam po nią, bo to pozycja obowiązkowa na studiach. Okazało się, że czyta się ją ciężko, jest nieporęczna, zawiera błędy (asystenci na seminariach co chwilę mówią, co mamy tam poprawić, albo polecają jednak inne książki, w których opisy są mniej zawiłe). Mimo tych wad, nie jest zła. Skoro przez tyle lat służy studentom kierunków medycznych, to pewnie jest jedną z najlepszych pozycji 'na tym poziomie wtajemniczenia' ;) Ja jednak zawsze z niechęcią sięgam po nią i dopiero wtedy, kiedy naprawdę muszę :p Może kolory w nowych wydaniach są bardziej zachęcające niż szare, drobne literki w starych, ale jeszcze tego nie sprawdziłam.