Jestem przekonana, że gdybym przeczytała Blisko mnie jakiś miesiąc czy dwa temu, to moja ocena była inna. Wyższa i pewnie bardziej obiektywna. Być może bardziej właściwa dla tej książki. Ale tego nie zrobiłam, a więc przyszło mi się mierzyć z kolejną książką o rodzinie z problemami. Ze światem w którym niewiele jest takim, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Światem w którym słowa nie odzwierciedlają czynów, a powiedzieć „kocham” jest równie łatwo, jak zdradzić współmałżonka. Ja niewątpliwie jestem zmęczona podobieństwami na jakie napotykam ostatnio w książkach, jakby nie było żadnych innych tematów. Zmęczona, zniechęcona i nie ukrywam, że coraz bardziej sfrustrowana poszukiwaniem książki o normalnej rodzinie. Blisko mnie dostałam w bibliotece jako kryminał, co już na samym wstępie było jednym sporym nieporozumieniem, ale jako, że nie lubię odkładać nieprzeczytanych książek, przeczytałam.
I od razu muszę przyznać, że to nie jest zła książka. Myślę, że znajdzie wielu zwolenników. Amatorów wolno toczących się historii, których obraz autor przekazuje zestawiając przeszłość z teraźniejszością. To fajny zabieg i przyznaję, że zwykle nie narzekam kiedy się na niego natknę. Tutaj też nie było źle. Jak na moje oko, autorka miała plan, miała pomysł, widziała swoich bohaterów i w sumie całkiem nieźle udało się jej to pokazać. Mnie oprócz wspomnianego złego obrazu rodziny, a co za tym idzie wszelakich układów rodzinnych, zabrakło w Blisko mnie jakiejś iskry, odrobiny życia czegoś pchającego historię bardziej do przodu, do większego zainteresowania, do większej przyjemności z odkrywania historii.
Sam pomysł związany z utratą pamięci ściśle określonego ramami poprzedniego roku jest interesujący. Położenie akcentu na próby odzyskania zagubionych wspomnień, obrazy dziejące się w głowie głównej bohaterki zasługują na zainteresowanie.
Mimo niezaprzeczalnych plusów książka pozostanie dla mnie na dzień dzisiejszy historią przewidywalną, której nie udało się wzbudzić we mnie silniejszych emocji.
Dla zainteresowanych – polecam.