Opinia na temat książki Bóg urojony

@denudatio_pulpae @denudatio_pulpae · 2024-11-04 22:45:38
Przeczytane Mam w domu 📚 Religia/ateizm Wiem, że nic nie wiem. Ale się staram :)
„Żaden rozsądny człowiek nie uważa jednak, by ontologiczny status Wróżki Zębuszki lub orbitującego czajniczka mógł się stać przedmiotem poważnej dyskusji. Nikt z nas nie czuje się zobligowany, by negować istnienie któregokolwiek z milionów wydumanych bytów zaludniających jakże płodną (lub nierozsądną) ludzką wyobraźnię. Odkryłem, że całkiem dobrą strategią, gdy ktoś pyta mnie, czy jestem ateistą, jest uświadomić mu, że on również jest ateistą, wszak nie wierzy w Zeusa, Apollona, Amona Ra, Mitrę, Baala, Thora, Wotana, Złotego Cielca ani w Latającego Potwora Spaghetti. Ja po prostu poszedłem o jednego boga dalej”.

Książka „Bóg urojony” nie jest książką dla betonów religijnych, ponieważ po przekroczeniu pewnej granicy po prostu nie ma już odwrotu. Nie jest to też pozycja dla świadomych ateistów, którzy raczej te wszystkie argumenty znają. W mojej opinii jest to książka dla ludzi, którzy mieli pecha i zostali wychowani (czyli wciśnięci w ramy) w danej religii, ale mają co do swojej wiary wątpliwości, lub nie wiedzą, że można nie wierzyć.

Dla mnie ta myśl ujęta we wstępie książki, była (dziesięć lat temu) wręcz olśniewająca. Znajdowałam się wtedy na początku swojej ateistycznej drogi i chłonęłam wszystko jak gąbka. Pod tym względem książka Dawkinsa była dla mnie odkrywcza i pokrzepiająca, a przede wszystkim dawała wyjaśnienia i argumenty. Po ponownym przeczytaniu nie mam już tak entuzjastycznego stosunku do „Boga urojonego”, nie ze wszystkim też zgadzam się z autorem (szczególnie w kwestii cierpienia dzieci molestowanych przez księży), ale nadal uważam, że jest to książka wartościowa, która może pomóc komuś podjąć decyzję, po której stronie barykady się znaleźć.

Dawkins bywa prześmiewczy w stosunku do religii, ale ja mu to wybaczam, taki ma styl. W książkach typowo o ewolucji również punktuje kreacjonistyczne kłamczuszki z ich alternatywną wizją świata. Gdyby religie nie wsadzały nosa w nie swoje sprawy, nie dostawały by po nim aż tak bardzo.

Wypisałam sobie bardzo wiele cytatów, ale nie ma sensu przytaczać tutaj ich wszystkich (najlepiej przeczytajcie sami całą książkę :P). Wybiorę tylko kilka.

„[…] Wise bez kłopotu mógł zrealizować swoje młodzieńcze ambicje zdobycia profesury z geologii na jakimś prawdziwym uniwersytecie […]. Wszystko na to wskazywało – ukończył prawdziwe studia na University of Chicago, później zrobił doktorat z geologii i paleontologii na Harvardzie, jego opiekunem naukowym był zaś sam Stephen Jay Gould. Reasumując, Kurt Wise był młodym, bardzo obiecującym naukowcem ze świetnymi kwalifikacjami i wydawałoby się, że kariera naukowa stoi przed nim otworem.

I wtedy wszystko runęło. Katastrofa nie przyszła z zewnątrz, narodziła się w środku człowieka, w umyśle, umyśle wręcz osłabionym i omamionym wskutek fundamentalistycznego religijnego wychowania, za sprawą którego Wise czuł się zmuszony wierzyć, że Ziemia – przedmiot jego geologicznych studiów w Chicago i na Harvardzie – ma co najwyżej dziesięć tysięcy lat. Był oczywiście zbyt inteligentny, by nie dostrzec nierozwiązywalnego konfliktu między własną religią a własną wiedzą. Pewnego dnia, gdy ból ten stał się już nie do zniesienia, Wise postanowił rozwiązać problem za pomocą pary nożyczek. Wziął do ręki Biblię i – dosłownie – wyciął każdy fragment, który musiałby zniknąć, gdyby prawdziwa była naukowa wizja świata. Gdy skończył z tym niewypowiedzianie uczciwym, a przy tym jakże pracochłonnym zajęciem, z Biblii pozostało tak niewiele, że musiał przyznać, iż:

»choć starałem się, jak mogłem, i pozostawiałem nawet nietknięte marginesy, niemożliwym okazało się poprawienie Biblii bez podzielenia jej na dwie części. Musiałem zatem podjąć decyzję – ewolucja albo Pismo. Albo Biblia mówi prawdę i teoria ewolucji jest fałszywa, albo ewolucja jest prawdą, a wtedy muszę wyrzucić Biblię […] Tej nocy postanowiłem przyjąć Słowo Boże i odrzucić wszystko, co mu przeczy. Z wielkim żalem pożegnałem się więc z wszystkimi marzeniami i nadziejami, jakie pokładałem w nauce.«

[…] dzieje Kurta Wise’a budzą tylko żałość; żałość i pogardę. To, co uczynił własnej karierze (i własnemu szczęściu), uczynił samochcąc; było to niepotrzebne i tak łatwe do uniknięcia. Wystarczyło wyrzucić Biblię – albo interpretować ją symbolicznie czy też alegorycznie, jak czynią teologowie. Tymczasem Wise dokonał rzeczy zaiste fundamentalistycznej – odrzucił naukę, dowody i rozum, a wraz z nimi odrzucił własne marzenia i nadzieje”.

Ta historia wzbudziła we mnie przerażenie. Przerażenie, że ktoś przy zdrowych zmysłach, inteligentny i wykształcony, mógł odrzucić cały dorobek naukowy dla „prawd” zawartych w jakiejkolwiek „świętej” księdze!

Z drugiej strony zauważam tu problem oportunistycznego podejścia do wiary i jej fundamentów – interpretowanie symboliczne i alegoryczne „świętych” pism to ogromna furtka, która jest moim osobistym zdaniem nieuczciwa. A i tak nie do końca ona działa – jak już nie było wyjścia, to Kościół uznał ewolucję za „poważną hipotezę”, ale jednak Pius XII w encyklice Humani generis z 1950 roku wykluczył możliwość pochodzenia rodzaju ludzkiego od wielu przodków – inaczej grzech pierworodny nie miałby sensu. Jak im się to klei ze sobą, nie mam pojęcia. Ale to temat na dużo dłuższe rozważania.

Na koniec jeszcze garstka poglądów rodem z placu budowy:

Cytowałem już w tej książce Pata Robertsona, założyciela Christian Coalition. Ten osobnik miał duże szanse zostać kandydatem republikanów w wyborach prezydenckich w 1988 roku. […] To niepokojąco wysokie poparcie, jeśli wsłuchamy się w choćby kilka najzupełniej dla niego typowych wypowiedzi:

»[Homoseksualiści] chcieliby przychodzić do naszych kościołów, zakłócać przebieg naszych mszy, pryskać krwią, żeby zarazić ludzi AIDS, i pluć w twarz naszym kapłanom.

Organizacja Planned Parenthood uczy dzieci cudzołożyć, a dorosłych zdradzać. Uczy wszelkich zberezeństw – męskiego i żeńskiego homoseksualizmu, wszystkiego, co Biblia potępia.«

Postawa Robertsona wobec kobiet również wzbudziłaby sympatię w twardych sercach afgańskich talibów:

»Wiem, że dla pań może nie zabrzmi to miło, ale każda z was, która już wyjdzie za mąż, musi podporządkować się woli swojego pana i męża. Chrystus jest królem świata, a mąż jest panem swojej żony i tak już jest. Kropka

Jak dobrze, że ten religijny etap życia mam już dawno za sobą. Kropka.

Ocena:
Data przeczytania: 2014-01-01
× 17 Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Bóg urojony
6 wydań
Bóg urojony
Richard Dawkins
8.4/10

„W Bogu urojonym Dawkins demaskuje i z pasją odrzuca religię we wszystkich jej postaciach, a czyni to z typowym dla siebie talentem, erudycją, intelektualną przekorą i poczuciem humoru. To świetnie na...

Komentarze
@almos
@almos · 17 dni temu
Bardzo dobra opinia. Książka rzeczywiście mocno się zestarzała, są już lepsze na ten temat, ale to w pewnym sensie już klasyka...
× 2
@denudatio_pulpae
@denudatio_pulpae · 17 dni temu
Dzięki :)
× 1

Pozostałe opinie

A mnie się podobała. Daleko mi do merytorycznych, naukowych dyskusji, a może pseudonaukowych na tematy poruszane w książce. Faktycznie, autor wiele razy drażnił mnie swoją przemądrzałością i ciągłymi...

Rozczarowanie. Byłoby miło dowiedzieć się czegoś nowego z ust (czy raczej stronic) "papieża ateistów", a tu wciąż te same odgrzewane kotlety. Plus niezdrowa obsesja na tle nieosiągalnej nagrody Templ...

Jestem osobą duchową, lecz nie religijną. Wiem, że nie możemy wierzyć w przekonania i naleciałości kulturowe ludzi sprzed tysięcy lat. To ujmuje godność wszystkim kobietom i ubliża inteligentnym mężc...

Warto - może nie idealna w argumentacji, ale chyba coś ruszyła w polskim zabetonowanym świadku sacrum.