Ech... ileż przy lekturze dopadało mnie mieszanych uczuć. Książka ta należy do jednej z moich ulubionych serii, więc oczekiwania wobec niej miałam całkiem spore. Zaczęło się całkiem nieźle. A później było gorzej, i gorzej, ale po około trzech czwartych byłam skłonna dać w ocenie sześć gwiazdek. I tak czytałam, i czytałam i z każdą stroną gwiazdki topniały. A na samym końcu zostały ledwie cztery. Mam wrażenie, że książka biegnie dwutorowo. Pierwszym torem toczy się historia wewnętrzna głównego bohatera i wszystko rozbija się o rozważanie filozoficzne kłamstwa. I to jest ten tor, który jest dla mnie najciekawszy i najistotniejszy w powieści. Nie będę się rozpisywać do jakich wniosków autorka dochodzi, żeby nie odbierać nikomu przyjemności z lektury. Drugim torem jest thriller, historia opisująca konkretne wydarzenia, które mają ciągnąć całą opowieść. I tu jest zdecydowanie słabiej. Ten wątek jest dla mnie nieciekawy, przewidywalny i mało realistyczny. Cóż, potencjał był, a wyszło słabiutko, jakby autorka nie poradziła sobie z tematem i brakło jej weny, szczególnie w końcówce. Całość okraszona izraelskimi realiami i tłem społecznym. To też na plus i z pewnością podnosi ocenę o jedną gwiazdkę. W rezultacie moje oczekiwania zostały zawiedzione, liczyłam na więcej i ambitniej, a wyszło nieszczególnie. Gwiazdki są uśrednioną oceną obu wątków. Mogło być lepiej. Szkoda...