„Cicha lokatorka” to nie tylko wciągający thriller psychologiczny, ale również książka, która urzekła mnie sposobem narracji. Występuje to bowiem mieszana narracja: pierwszoosobowa i dwuosobowa. I muszę przyznać, że na początku denerwował mnie ten zabieg, ale z każdym kolejnym rozdziałem czytało mi się co raz lepiej i uważam, że zastosowanie takiej narracji jest czymś nowym i ciekawym.
„Cicha lokatorka” to opowieść o mężczyźnie, który jest wzorowym mężem i ojcem. Pomaga w domu, chodzi na zakupy i każda matka oddałaby mu swoje dziecko by na chwilę zaopiekował się. A kim tak naprawdę jest Aidan Thomas? To porywacz i seryjny morderca.
Poznajemy kobietę, którą więzi najpierw w szopie, a później gdy żona umiera, przeprowadza się z nią i córką Cecylią w inne miejsce.
Jest jeszcze Emily. Kelnerka, która zakochała się w Aidanie. Jaki los ją spotka?
Książka posiada to coś co sprawia, że jak zacznie się ją czytać, to nie ma mowy by dało się ją tak łatwo odłożyć. Ciekawy sposób opowiadania z punktu Emily i Cecyli, napięcie, które nie opuszcza od pierwszych stron i akcja, która może nie gna na łeb i szyję, ale sprawia, że lepiej można poczuć klimat książki.
Autorka zastosował również ciekawe nazewnictwo niektórych rozdziałów. Między innymi znajdziemy tu rozdziały opowiadające to jak zabił je Aiden. Są bardzo krótkie rozdziały, które zgrabnie zostały wplecione w główną fabułę. I wszyst...