Piękna, wzruszająca, napisana wspaniałym językiem powieść o młodym człowieku, który nie znalazł w sobie niczego, co skłaniałoby go do pozostania na tym świecie. Jego próba odebrania sobie życia spowodowała, że stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Dopiero wtedy bohater ujrzał to, czego nie dostrzegał przez całe swoje dotychczasowe życie. Ale czy nie jest już za późno?
– Proszę do mnie świadka obrony, Pana Sumienie.
Policjant uchylił drzwi i po chwili z zewnątrz dobiegło stłumione wołanie:
– Pan Sumienia proszony jest na salę rozpraw numer siedem.
Przez wrota wtoczył się majestatycznie mężczyzna w sile wieku. Nie był gruby. Ale i nie chudy. Można powiedzieć, że był dobrze zbudowany. Na kark opadały mu spięte w kucyk siwawe włosy. Na kartoflanym nosie trzymały się małe, okrągłe okulary. Szedł pewnym, wolnym krokiem. Emanowała z niego ukryta, nieodgadniona siła.
– Panie Sumienia, proszę bliżej – zachęcił uprzejmie sędzia.
Mężczyzna stanął przy mównicy, po czym zerknął w moją stronę.
– Wysoki Sąd mnie z kimś pomylił – jego głos był dobitny i dźwięczny. Sędzia jakby przestraszył się go, bo aż podskoczył.
– Nie rozumiem. Pan nie nazywa się Głos Sumienia? – wzruszył pytająco ramionami.
Debiutujący na łamach tej książki Przemysław Jas wychował się w Kielcach. Pomimo, iż ukończył studia magisterskie Filologii Romańskiej, Pedagogiki i Psychologii na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium, na planie profesjonalnym nigdy nie zajmował się żadną z tych dziedzin. Życie odkryło przed nim nowe drogi i pozwoliło doświadczyć innych wrażeń, niż te, które oferowali Sartre, Guillaumme, Montessori czy Erikson.
Od kilku lat Przemysław wiedzie "podwójne życie": za dnia doradca w dziedzinie zarządzania i organizacji, wieczorami w zaciszu domu – pisarz, powracający do dawnych pasji: literatury, języków obcych i psychologii.
– Proszę do mnie świadka obrony, Pana Sumienie.
Policjant uchylił drzwi i po chwili z zewnątrz dobiegło stłumione wołanie:
– Pan Sumienia proszony jest na salę rozpraw numer siedem.
Przez wrota wtoczył się majestatycznie mężczyzna w sile wieku. Nie był gruby. Ale i nie chudy. Można powiedzieć, że był dobrze zbudowany. Na kark opadały mu spięte w kucyk siwawe włosy. Na kartoflanym nosie trzymały się małe, okrągłe okulary. Szedł pewnym, wolnym krokiem. Emanowała z niego ukryta, nieodgadniona siła.
– Panie Sumienia, proszę bliżej – zachęcił uprzejmie sędzia.
Mężczyzna stanął przy mównicy, po czym zerknął w moją stronę.
– Wysoki Sąd mnie z kimś pomylił – jego głos był dobitny i dźwięczny. Sędzia jakby przestraszył się go, bo aż podskoczył.
– Nie rozumiem. Pan nie nazywa się Głos Sumienia? – wzruszył pytająco ramionami.
Debiutujący na łamach tej książki Przemysław Jas wychował się w Kielcach. Pomimo, iż ukończył studia magisterskie Filologii Romańskiej, Pedagogiki i Psychologii na Uniwersytecie Ludwika Maksymiliana w Monachium, na planie profesjonalnym nigdy nie zajmował się żadną z tych dziedzin. Życie odkryło przed nim nowe drogi i pozwoliło doświadczyć innych wrażeń, niż te, które oferowali Sartre, Guillaumme, Montessori czy Erikson.
Od kilku lat Przemysław wiedzie "podwójne życie": za dnia doradca w dziedzinie zarządzania i organizacji, wieczorami w zaciszu domu – pisarz, powracający do dawnych pasji: literatury, języków obcych i psychologii.