Uwielbiam legendy, zawsze próbuję doszukiwać się w nich ziarna prawdy. Będąc we Wrocławiu podchodziłam do krasnoludków umieszczanych w różnych miejscach w mieście, za każdym razem jest ich więcej, a ja szukałam informacji skąd akurat w tych miejscach. Z zainteresowaniem więc wzięłam obydwie pozycje, tym bardziej, że autor już na początku zapewniał, że krasnoludki i skrzaty to nie ta sama rodzina, a te drugie to złośliwe bestie.
Totalna porażka. Autor zamieścił krótkie historie umiejscawiając chyba wszystkie bajki/legendy, mamy smoka, Jasia i Małgosię, niedobre przekupki, czarownice, rabusiów, złych kupców itp. Nie znam, nie jestem regionalistą Wrocławia, może i tam te historie funkcjonują, ale wybaczcie moje miasto ma więcej legend opartych na prawdzie historycznej (tunele pod miastem, krzywy krzyż na dachu kościoła), a tutaj nie dość, że kopie to jeszcze opowiedziane w tak nudny sposób, że się mocno zastanawiam, do kogo te pozycje są skierowane. W drugiej części bohaterem jest zrobiony jakiś nieokreślony skrzat, który chodzi i się śmieje, przeszkadzając i namawiając do zła ludzi – tak w każdej opowieści. Ogólnie zawiodłam się, nic się nie dowiedziałam, autor próbował mnie przenieść w historię Wrocławia, co niestety kompletnie mu się nie udało. Dorosły i młodzież się wynudzi, dla dzieci odradzam – dosadne opisy.