Opinia na temat książki Dezinformacja

Rzeczywiście dezinformacja, podobnie pomieszane z poplątanym jak „Święta Ruś” Besançona. „Historycznie kremlowskie manipulacje religią dla własnych celów sięgają szesnastego wieku. Gdy w 1547 roku Iwan IV Groźny koronował się na pierwszego cara Rosji, ogłosił się przy okazji także głową Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, co zostało później uznane przez patriarchę w 1591 roku w Konstantynopolu. Rosja była wówczas od niedawna wyzwolona za sprawą obalenia przez Turków Cesarstwa Bizantyjskiego, z którego Iwan zaczerpnął ideę "symfonii Kościoła i państwa". Różnica była taka, że w Bizancjum były osobne urzędy imperatora i patriarchy, a Iwan postanowił założyć obie korony. To połączenie funkcji przetrwało czasy wszystkich carów aż do Mikołaja II oraz sowieckich przywódców takich jak Włodzimierz Lenin, jak również obowiązywało w czasach Borysa Jelcyna oraz jest wciąż aktualne we współczesnej Rosji Putina.” (s. 21) https://ebookpoint.pl/pobierz-fragment/dezinf/pdf Otóż Iwan Groźny ani żaden inny car nie był patriarchą, tym bardziej nie mogło to „przetrwać”. Pierwszym „patriarchą Wszechrusi” został metropolita Moskwy Hiob w 1589 po śmierci Groźnego i to (pod przymusem) „uznał” patriarcha Konstantynopa. Rosja od 1480 była wyzwolona od Tatarów, co było zupełnie inna sprawą niż upadek Konstantynopola w 1453. Car Piotr przez pochlebców Wielkim zwany na miejsce patriarchy wyznaczył świeckiego czynownika zwanego „obeprokuratorem Synodu”, co przetrwało do upadku caratu. Zapewne urząd do spraw wyznań (który należy odróżnić od wydziału do spraw wyznań w KGB) był na tym wzorowany, lecz zdanie jakoby jakiś gensek czy prezydent miał być patriarchą wygląda niedorzecznie.