Ocena notuje spadek jakości (nie żeby stało na wysokim poziomie - od początku, to przeciętniak ze zrywami). Seria powstała dla jakiś zakompleksionych chłopców, którzy nigdy nie mieli w ustach sutka panny na wydaniu. Póki autor zarabia na czytelnikach - nie sądzę, aby chciał zamknąć ważny rozdział oraz napisać jasno i czytelnie ,,Koniec, rozumiecie, rozejść się!''. Jestem sfrustrowany, dokąd to zmierza i w jakich okolicznościach. Wszystkie postaci zepsute, przeżarte przez słabe, puste, nic nie wnoszące odnośniki. Ruka od jedenastego albumu stopniowo zalicza regres (wyzuta ze śmiałości czy wariactwa - miała przebłyski, lecz na krótko). Sumi zrobiła postęp, ale pojawia się po to, aby ulżyć towarzyszącemu napięciu. Dziewczyna z pokoju 204 jako mentorka - ujdzie, ale to postać wrzucona bez większej narracji. Mizuhara, to typowa aktorka, która ładnie, zachowawczo się kamufluje, ale jest beznadziejna w odczytywaniu emocji. Gubi się we własnych przemyśleniach. Gdybym miał pracować z takim materiałem - jako twórca wrzuciłbym to do pieca. Przeprosił chłopców, żeby przestali być tchórzami w relacjach damsko-męskich! I przeklinał do końca dni, że napisałem ,,chłam''. Nie wiem, co Miyajima próbuje przekazać, że żyjemy wśród nieudaczników, którzy nie potrafią budować związków? Potem wychodzi, że lepiej wziąć rozwód, bo nikt nie bierze odpowiedzialności. Wszyscy wystraszeni, zagubieni. Normalny mężczyzna puka się w czoło i pyta, o co tym ludziom chodzi. Poziom ,,Dziewczyny do wynajęcia...