Nieprawdopodobny, spektakularny upadek serii. Fan service zamiast ścieżki fabularnej, brutalna agonia, miast rozwiązania kłopotliwych relacji męsko-damskich. Z przyzwoitej komedii pomyłek przetopiliśmy materiał w makro szmirę. Dziecinne igraszki, które przestały rozbawiać od kilkudziesięciu tomów (mniej więcej w okolicach, gdy realizowano aktorskie marzenie dziewczynie do wynajęcia). Autor nie uratuje pacjenta na stole operacyjnym - zmarł, nim przystąpiono do działania. Seria, która udowodniła, że łatwo wpaść w samouwielbienie. A dziewczyny - wizerunkowo - straciły na atrakcyjności. Ruka - niegdyś szalona, kompulsywna, emocjonalnie wybita, bezkompromisowa brunetka została pozbawiona cech przywódczych. Zmontowano w kłamliwą dzikuskę, której przytępiono pazurki, co drapały i rywalizowały z Mizuharą. Obecnie, to cień dawnej, ulubionej postaci. Regres na wszelkich polach strategicznych: kiepskie żarty, suche rozmowy, puste przeloty, gdzie scenarzysta nie popycha akcji do przodu, tylko robi wynurzenia, które również stoją w bezruchu. Ostrzegałem siebie. Od kilku tomów psioczę i robię antyreklamę autorowi. Nic nie pomoże panu Reiyi - ani fani, ani seksowne ciała na plaży, po prostu powinien zamknąć cykl, zanim nie wpadł w pętlę. W pętlę, gdzie powtarza sztuczki, które robią krzywdę płynności oraz w zrozumieniu dla bohaterów.