Kościół katolicki kontra rewolucja seksualna – dowiedziałam się z noty na okładce. Dodatkowo przeczytałam, że jest to komedia – co prawda czarna – ale komedia. A napisana z dużą znajomością tematu.
No nie ukrywam – rekomendacje naprawdę mnie zachęciły...
Powieść okazuje się poważną satyrą dotykającą obyczajowej sfery młodych Brytyjczyków z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Londyńscy studenci stają na starcie dorosłego (patrz dojrzałością płciową) życia, a że zostali wychowani w duchu jednoznacznych reguł religii katolickiej, jest to życie pełne rozterek, wstydu, a przede wszystkim strachu przed grzechem i piekłem.
David Lodge nieco karykaturalnie przedstawia swoich bohaterów – mierzących się ze wzrostem zainteresowania własną seksualnością i nowymi potrzebami – a jednocześnie w konflikcie z chrześcijańskimi prawdami wiary, które głoszą wszelką powściągliwość, unikanie przyjemności erotycznych i stosowanie metody termicznej jako jedynej antykoncepcji.
Zabawnie i prześmiewczo wyolbrzymia postawy wykształconych, światłych ludzi, którzy unikają współżycia przedmałżeńskiego, bo obsesyjnie boją się kary boskiej. Komicznie brzmią obawy młodego mężczyzny, który jest przekonany, że popełnia grzech śmiertelny, dopuszczając do siebie lubieżne myśli.
Myślę, że Lodge rzetelnie podszedł do tematu. Ukazał mozolny proces zmian światopoglądowych głównych bohaterów na tle radykalnych i w sumie gwałtownych zmian w obyczajowości seksualnej lat 50. i 60. XX wieku. Genialnie nakreślił rozterki ortodoksyjnych katolików w świetle zbliżającej się rewolucji seksualnej; niepewności i frustracje młodych ludzi rozdartych pomiędzy wiernością ideałom (wpojonym przez chrześcijańskie wychowanie), a wszechobecnymi erotycznymi bodźcami oraz zmianami w postrzeganiu własnej seksualności. Natomiast najważniejszym problemem – z którym bohaterowie sobie nie radzą – są zmiany w Kościele, głównie spowodowane przez Sobór Watykański II i papieską encyklikę przeciwko antykoncepcji. Tutaj naprawdę wielkie uznanie dla autora za przygotowanie merytoryczne. Dostajemy prawdziwe kompendium wiedzy na temat tamtego okresu w historii kościoła katolickiego.
Prawdopodobnie odnotowujemy w powieści wątki autobiograficzne. Wiemy, że podobnie jak jego bohaterowie, Lodge odebrał gruntowne katolickie wychowanie, a sam siebie określał jako "agnostycznego katolika".
Doskonale poradził sobie Autor z narracją. Myślę, że zdystansowany obserwator, który absolutnie nie ocenia, ale jedynie referuje nam postawy bohaterów (z ich rozterkami, i motywacjami, i pytaniem "Gdzie leży granica?"), jest najbardziej trafnym wyborem. Taka właśnie narracja sprawiła też, że nie odebrałam
powieści jako smutnej ani jako antyklerykalnej. Dziwnie zabrzmi, ale miejscami miałam skojarzenia z filmami przyrodniczymi... Jakby za postaciami podążała ukryta kamera, a obserwator-narrator opisywał ich wygląd i poczynania – konkludując naukowo, "z dużą znajomością tematu". Momentami niemal słyszałam głos Krystyny Czubówny...
Zabawna jest też konwencja przedstawienia czytelnikowi zasad religii katolickiej. Na początku – gwoli wprowadzenia – Lodge w dowcipny, prześmiewczy sposób opisuje – jak sam mówi – metafizyczny obraz świata, który wynika z katolickiego wychowania. Nazywa go grą w "Zbawienie". Celem gry jest dotarcie do nieba i uniknięcia piekła – czemu służą sakramenty, dobre uczynki, akty umartwiania – natomiast wszystko pozostałe stanowi grzech, najczęściej śmiertelny. "Orientację ułatwiała prosta, zdroworozsądkowa reguła: wszystko, czego się nie lubiło, było prawdopodobnie dobre, zaś wszystko, co sprawiało przyjemność – aktualnie lub potencjalnie złe. To ostatnie znaczy, że stwarzało okazję do grzechu."
Zdecydowanie nie są zabawne fragmenty o niechcianych ciążach – nieraz w skutkach tragicznych dla matki, czy dziecka; bądź historie kobiet, które kolejne poronienia traktują jako karę bożą za grzeszne praktykowanie antykoncepcji (np. stosowanie prezerwatywy). Tutaj także nasuwa się pytanie: "Gdzie leży granica?" – granica zatwardziałości władz kościelnych, którzy w swoim kreowaniu naturalnych praw planowania rodziny wciąż ignorowali kryteria naukowe i medyczne. Z drugiej strony gorzko bardzo wybrzmiewa proces dezorientacji, frustracji i pogłębiającego smutku u bohaterów wskutek utraty wiary.
Książka naprawdę warta polecenia, zaspokoi różne gusta czytelnicze. Różne potrzeby doznań, i refleksji, i edukacji.