...właściwie wszystko zależy od tego, czego w książkach szukamy...., czego oczekujemy od "świata" szeroko pojętej literatury, bądź po prostu konkretnej książki - konkretnego autora... W jednym z wierszy Mariusza Bylińskiego ( z tomu "Podróże lokalne") możemy przeczytać: "Z nadmiaru wspomnień tylko tkliwość I wieczne wygnanie duszy z ciała" Wygnanie... Pewnie dlatego w "Historii Nie-skończonej" autor wybrał los Włóczęgi... Odważył się wyruszyć w podróż w czasie i przestrzeni, porzucił "dotychczasowe troski, zgryzoty, plany i zamierzenia." Ale czy na pewno? Czy na pewno wędrówki w przestrzeni wspomnień wolne są od trosk i zgryzot? Włóczęga wyznaje: "zbyt dobrze wiem, jak jedno drobne zdarzenie przeżyte w dzieciństwie, może wpływać na los człowieka..." Zawsze, nawet jeśli tego nie dostrzegamy, jesteśmy elementem jakiejś "małej i "dużej" historii... Włoczęga boryka się z ideą Nieskończoności. Czy idea ta, to niezliczona ilość interpretacji tego, czym żyje nasza świadomość, gdy karmimy ją wspomnieniami, bądź tego, co przeżywamy na bieżąco...? Czy Nieskończoność to "bazar", pełen przedmiotów i rzeczy, których tak zachłannie potrzebujemy by żyć "pełnią", a bez nich tylko nagość, samotność i pustka? A może Nieskończoność tkwi w spotkaniu z człowiekiem, w dialogu z Jorgosem, sedziwym stryjem, profesorką-zielarką, Rudą Anką...etc. Bezmiar, beskres i nieskończona ilość znaczeń wymienianych ze sobą słów. Każdy napotkany człowiek "wrzuca kamyk do naszego ogródka" nadając z pozoru dobrze znanym słowom nowy sens... Słowa... Włóczęga, zanim zajął sie podróżowaniem, był Kolekcjonerem słów. Bycie kolekcjonerem czegokolwiek, domyślam się, jest zajęciem pasjonującym, ale po co komu kolekcja słów? Słowa wyrażają, opisują, zadziwiają, są przedmiotem dialogu, wreszcie -"słowa są czynami", jak za pewnym filozofem powtarza nasz bohater... To wystarczający powód, by zwiekszać ich zasoby. Lekturze "Historii Nie-skończonej" towarzyszy jakiś niepokój. Pada na nas nie do końca zrozumiały cień smutku. Może to tylko moja skłonność do tego typu odczuć, a może cudze wpomnienia, w tym wypadku autora książki, pobudzają zmysł odtwarzania i przeżywania przeszłości własnej. To akurat dla mnie dodatkowy walor "Historii Nie-sończonej", po prostu zwolniłam choć na chwilę krok, a nawet się zatrzymałam... "Spieszą sie tylko głupcy. Spieszą się i chcą za dużo" - powiada Jorgos. Nawiązując do pierwszego zdania mojej wypowiedzi, poszukuję w książkach lustra. Lubię przeglądac się w nich i sprawdzać w jakiej kondycji jest moje tzw. oblicze. Czy znajdę w owym lustrze coś nowego, zaskakującego, czy może coś z czym bedę mogła się utożsamić? "Historia Nie-skończona" utwierdziła mnie w przekonaniu, że w codziennym biegu, pod grubą warstwą rzeczywistości, dostrzegamy czasem niepowtarzalność chwili, miejsca, swojej "małej" historii... Tak się dziwnie składa, że każdy z nas ociera się o...Nieskończoność... Justyna Kubiak