Victoria i Owen to rywalizujący ze sobą prawnicy. Ona go nienawidzi, a on uważa ją za chodzącą wredotę. Nie przeszkadza im to jednak w romansie, który mają poza pracą.
Nora i Luke piszą do siebie wiadomości online, nigdy się nie spotkali, ale mówią sobie o wszystkim.
Kiedy okazuje się, że Nora to nick Victorii, a Luke to pseudonim Owena bohaterowie muszą zadecydować, co tak naprawdę jest dla nich ważne i czy wiadomości wymieniane anonimowo online mają jakieś znaczenie i czy wzajemna niechęć, ale też rozwijające się uczucie w rzeczywistości mogą się ze sobą połączyć.
Bardzo mi ta książka przypadła do gustu. Jak dla mnie — totalny comfort book. Z przyjemnością poznawałam losy bohaterów, byłam ciekawa rozwoju akcji i tego, co wydarzy się, kiedy prawda o alter ego Victorii i Owena wyjdzie na jaw.
To, co mnie irytowało, to silny nacisk i notoryczne powtarzanie tego, że Victoria pochodzi z biednej rodziny, potrzebne są jej pieniądze, kasa, kasa, kasa… Poza tym nomen omen – kupuję tę historię, a ona kupiła mnie. Lekka, przyjemna, z fajnymi postaciami. Jest też kot! Eheee…jeśli do tej pory Was nie przekonałam, to po tym zdaniu myślę, że już wiecie co robić.
“I love you, I hate you” ma wszystko, co dobry romans z motywem enemies to lovers mieć powinien. Bohaterowie, którzy grają sobie na nerwach, a jednocześnie ciągnie ich do siebie, jak kota do nowo o...