„… codziennie w Pakistanie siedem milionów dzieci wstaje przed wschodem słońca, po ciemku. Pracują aż do wieczora. Tkają dywany, wypalają cegły, kopią w polu, schodzą do kopalni. Nie bawią się, nie biegają, nie krzyczą. Nigdy się nie śmieją. Są niewolnikami, do stóp mają przykute łańcuchy…”.
Jednym z takich dziecięcych niewolników był Iqbal. To historia jego życia. Przeczytajcie.
Niby coś tam wiedziałam o masowej niewolniczej pracy dzieci, kupując coś taniego pozwalałam sobie jednak na niestosowne komentarze o małych rączkach chińskich dzieci. I trafił mi się „Iqbal”. Mały, dzielny, chłopczyk z niewiarygodną siłą ducha. Uparty i odważny. Jaką ma ładną buzię na zdjęciu!
Chodzę wstrząśnięta. Halo, że to aż tak? No tak! Zlikwidowałam z sypialni pamiątkowy dywanik, który przywiozłam z egzotycznej podróży, może jakieś dziecko z jego powodu cierpiało? Poczyniłam pewne wewnętrzne postanowienia. Co więcej mogę zrobić ? Polecić lekturę. To Wam zajmie godzinkę, no może dwie. Książka przeczołga Was i zmaltretuje, serce rozpadnie się Wam na milion kawałków, mimo to warto. Choć nie jest arcydziełem, choć króciutka i chociaż pewnie w rękach innego autora miałaby więcej walorów. Przeczytajcie. Mam egzemplarz papierowy, jeśli ktoś chciałby - chętnie użyczę.