"Kilka chwil miłości" - brzmi to dość realistycznie, prawda?
Dziś przytuptałam do Was z recenzją antologii, w skład której wchodzą mniej i bardziej znane mnie nazwiska. Jak można się domyśleć są to opowiadania z gatunku literatury obyczajowej/romansu. Z ogromnym skupieniem czytałam każde z nich i jedne podobały mi się bardziej, drugie zdecydowanie mniej. Dzięki niej miałam również okazję poznać pióro nieznanych mi dotychczas autorów i powiem Wam tak...
Opowiadanie, które najbardziej przypadło mi do gustu to "Gniewińskie niebo". Czytałam je kilka razy i tak właściwie to znam je już na pamięć. Pióro autorki znam już od pewnego czasu i chyba za jej opowiadaniem czekałam najbardziej. Dlaczego? To dość proste pytanie. Każda jej książka/opowiadanie jest bardzo, ale to bardzo realistyczne. Nie ma w nim rzeczy, które dzieją się tylko i wyłącznie w książkach. Czasami mam wrażenie, że jej historie pisze samo życie, a co za tym idzie mam nadzieję, że pomysły nigdy jej się nie skończą.
No dobrze, było najlepsze opowiadanie, to czas może na najgorsze?
Zdecydowanie nie przypadło mi do gustu opowiadanie Alicji Skirgajłło pt.:"Walentynkowa niespodzianka". Dla mnie jest one jakąś kompletną pomyłką, a pióro autorki w ogóle mnie do siebie nie przekonuje. Teraz jestem pewna, że nie sięgnę więcej po jej książki, bo wiem, że nie są one dla mnie i szkoda mi na nie czasu.
Jeśli chodzi o ogólne spojrzenie na całą antologię, to jestem na tak. Choć "Kilka chwil miłości" pasuje mi bardziej na okres walentynkowy, aniżeli wakacyjny, to miłośnikom romansu mogę go spokojnie polecić.