Takie książki to ja uwielbiam!
Percy dostaje pilną wiadomość z prośbą o pomoc. Okazuje się, że jego przyjaciel Grover znalazł dwójkę dzieci półkrwi o nieznanym pochodzeniu. Ale to nie wszystko. Późniejszy rozwój wydarzeń sprawi, że Percy wraz z przyjaciółmi i Łowczyniami Artemidy będą mieli tydzień na odnalezienie mitologicznej bogini łowów i zażegnać niebezpieczeństwo.
Z tego, co kojarzę, to książkę pochłonęłam w dwa dni. Akcja wciągnęła mnie dosłownie od pierwszej strony. Autor tym razem nie bawi się w długie wprowadzenia i od razu rzuca czytelnika w wir akcji. A później gna ona tak szybko, że trudno za nią nadążyć, a jednocześnie na tyle wolno, by się w niej nie zgubić. Nie nudziłam się ani przez moment czytania „Klątwy Tytana”. Wszystko dzięki częstym zwrotom akcji oraz napięciu trzymającego do ostatniej strony. Te pierwsze były na tyle zaskakujące, że kilka razy musiałam zbierać szczękę z podłogi (wtedy czytałam jeszcze w domu, a nie w autobusach!). Po prostu miazga!
W „Klątwie Tytana” dostajemy także emocjonalny rollercoaster. Częste były u mnie wybuchy śmiechu na kolejne zabawne fragmenty, dialogi, postacie czy komentarze Percy'ego. Ale w trakcie czytania obecne były też inne emocje, których nie poczułam przy poprzednich książkach Ricka Riordana. Były one związane z tym, że autorowi włączył się tryb George'a R. R. Martina. Także ten...
Skoro już jesteśmy przy postaciach (a właściwie ich śmierci, ale mniejsza) to są one ponownie świetnie skonstruowane. Mowa tu o tych znanych z poprzednich części,jak i tych wprowadzonych dopiero teraz. Tych nowych bohaterów było całkiem sporo, z czego każdy z nich jest dopracowany. Niemal od razu polubiłam Blance, z Nicem i Zoe trwało to trochę dłużej, ale w końcu też poczułam do nich sympatię. A postacie znane z poprzednich tomów jeszcze mocniej zawładnęły moim sercem
„Klątwa Tytana” znajduje się w moim Top 3 książek Ricka Riordana. I co tu więcej mówić, zdecydowanie polecam!