Kryminał, sensacja thriller, jak anonsuje wydawca? Na pewno nie. Intryga kryminalna nielogiczna i naciągana. Jeśli książki nie traktować komediowo lub z przymrużeniem oka, ta sfera byłaby wręcz żałosna.
Może komedia? Hm? Tu jest lepiej, choć nie będę obiektywna, bo mnie z reguły komedie nie bawią. Ale o dziwo, uśmiechnęłam się pod nosem kilka razy, więc chyba nie jest tak źle. Chmielewska to to nie jest, ale styl pisania podobny. Absurdalne wydarzenia, nonsens goni nonsens, przygłupawi bohaterowie, pamiętacie Lesia?
Starsza pani Zofia wzbudziła moją sympatię, mimo iż była nieznośna, arogancka, irytująca i złośliwe z niej babsko. Ale bardzo walczyła o godną starość i dzielnie się trzymała, to był jej pancerz ochronny. Samotna i nieufna, niedożywiona, walkę z codziennymi drobnymi przeciwnościami losu prowadziła po swojemu. Smutna to sprawa patrzenie na świat zośkowymi oczami i nieustająca próba przetrwania do kolejnej renty, polowanie na rabaty, wyszukiwanie na straganach podgniłych, ale tańszych warzyw, dojadanie po kimś ciastka w kawiarni. Żałość, smuteczek. A jaki to kłopot, jak się kółko od wózka zakupowego urwie! Trzeba związać sznurkiem od podwiędniętej przecenionej rzodkiewki.
Tak sobie myślę, że wielu znanych mi samotnych staruszków jest w podobnej sytuacji, tylko trzymają fason. Obiecałam sobie, że to rozwałkuję, pilnie. To jest dla mnie nieoczekiwana największa wartość tej książki, zyskanie świadomości, że nie można ufać seniorom, gdy mówią, że sobie doskonale radzą. Szczególnie własnej mamie.
W perypetie starszej pani autor wplótł społecznie ważkie problemy, ot choćby wykluczenie seniorów, biedę, w jakiej większości z nich przyszło żyć, aferę reprywatyzacyjną, kiepskie funkcjonowanie służby zdrowa. Tyle że w tych dziedzinach nie pisze niczego nowego. Że starszym samotnym ludziom się nie przelewa - to wiadomo, że na wizytę u lekarza specjalisty, czy medyczne zabieg/operację czeka się miesiącami lub latami, to też nie tajemnica. Autorowi wyszły takie społeczne odgrzewane kotlety. Nieźle się to nawet czytało kiwając ze zrozumieniem głową, tylko po co?
A humor? Wszystko oczywiście związane z Zośką, jej charakterkiem, durną naiwnością i bezczelnością. Najbardziej rozbawiła mnie scena, w której bohaterka po zrobieniu omleta bierze kąpiel w wannie i przywdziewa szlafrok. Co w tym śmiesznego? Kto przeczytał, ten wie.
Po następny tom raczej nie sięgnę, niech tam sobie Zofia Wilkońska i jej synalek radzą sami.