Opinia na temat książki Kołysanka dla mordercy

Powieść atmosfery. Tak, ta udała się tu zaskakująco wręcz dobrze. Czujemy tą zimną, nieprzyjemną Warszawę, czujemy te markety, czujemy kanały w których gnieżdżą się bezdomni, czujemy nawet klimat warszawskiej SGGW. Czujemy też polski kapitalizm. To ostatnie udaje się w polskiej prozie nader rzadko, tu, co ciekawe, czujemy go niezależnie od tego, czy idzie o ten rodzący się, czy o ten już w miarę ukształtowany. Nie jestem wielkim fanem Czubajowego "zagęszczonego stylu", tego w jaki sposób pisarz układa słowa i zdania, nie podpisałbym się nigdy pod tezą, że to jakoś gwarantuje to, że czytelnik poczuje atmosferę tak, jak tego pragnie autor. Ale tu ją czuje. Co ciekawe przeniosło się to nawet na siatkę powiązań między postaciami. Też czujemy te wzajemne relacje. Wszystko od strony treściowej robione konsekwentnie przy zastosowaniu minimalizmu środków.

A samo śledztwo, fabuła jako taka? Cóż, nie porywa. To jest wręcz śmieszne, jak bardzo autor chciał, by rozwiązanie zagadki nie było przedstawione na zasadzie "deus ex machina" - i jak bardzo przegrał. W dodatku połączenie trzech wątków zrobione jest porażająco wręcz sztucznie, a końcowa próba cliffhangera była - znowuż - wręcz zabawna w swojej nieporadności.

Aha, tak jak pisałem ile rzeczy czujemy - to jednego nie czujemy. Duszy mordercy. Tego, jak on myśli, jakimi kategoriami myśli, co czuje, jego psyche. To właśnie cena za to ogóle nieprzemyślenie akcji powieści.

Autor miał na pewno kilka dobrych pomysłów, jeden z nich wręcz natarczywie podsuwa czytelnikom. I z jakiegoś powodu woli go tak podsuwać, niż wcielić w życie.