Książek nawiązujących do końca świata lub go przedstawiających napisano już dosyć dużo. Każda z nich to inna wizja końca ludzi i ich próba uratowania człowieczeństwa za wszelką cenę. Jedne z nich okazywały się hitami na miarę hollywoodzkiej ekranizacji, o innych z kolei zapomniano tak szybko, jak szybko je napisano. Czy zatem wizja końca świata, w którym brakuje mężczyzn to pomysł na hit? Czy może kit zważywszy na fakt, iż przyszło nam żyć akurat w czasach królowania wszechobecnego wirusa z Chin?
W niedalekiej przyszłości, bo w roku 2025 w Szkocji na oczach doktor Amandy MacLean dochodzi do śmierci na pozór ogólnie zdrowego pacjenta. W krótce potem taki sam los spotka kolejnych kilkunastu mężczyzn. Umierają starzy, młodzi, otyli, sprawni fizycznie- na próżno szukać określonego schematu lub wspólnego mianownika. Wszystko bowiem wskazuje na niezidentyfikowaną wcześniej chorobę, która w błyskawicznym tempie zaczyna redukować stan populacji mężczyzn na całym świecie, przybierając rozmiary globalnej pandemii.
„Koniec mężczyzn” autorstwa
Christiny Sweeney-Baird to w mojej opinii bardzo dopracowana historia, której zarówno potencjał, jak i oryginalność nie zostały odpowiednio docenione przez czytelników, sądząc po ich recenzjach. Historia brzmiąca z pozoru banalnie jest w rzeczywistości bardzo spójnie skonstruowaną, wielowątkową opowieścią o ludzkim dramacie na szeroką skalę. Szaleńczego tempa tutaj oczywiście brak, co byłoby pisarskim samobójstwem autorki, gdyby ta scenariusz ten zmieściła w 200 czy też 300 stronach mniej.
To co spodobało mi się najbardziej to psychologiczne podróże w głąb ludzkich myśli z perspektyw wielu ludzi. Inaczej bowiem zagładę mężczyzn będzie odbierała matka kochającego męża i ojca, inaczej maltretowana żona czy też partnerka, a jeszcze inaczej feministka której gatunek mężczyzn można zastąpić porządnym zakupem na Ebayu, co w zupełności zrekompensuje ich nieobecność (if you know what i mean). Tym co spodobało mi się najmniej i nieco zaniżyło odbiór tej rewelacyjnej książki był wszechobecny feminizm, którego wielkość momentami doprawdy mnie przytłaczała. Zupełnie jakby autorka na siłę próbowała bronić swój pierwotny pomysł zagłady mężczyzn. Koniec końców okazało się to tylko celowym zabiegiem na potrzeby fabuły, którą ja osobiście oceniam bardzo wysoko i gorąco zachęcam do zapoznania się z nią.
Doświadczyłem wielu emocji w trakcie tej fantastycznej podroży w przerażającą przyszłość, a to właśnie te w książkach świadczą o ich wielkości. Bez względu na ilość stron…
Współpraca z wydawnictwem Czarna Owca.