Theodosia miała sześć lat, kiedy jej kraj został zaatakowany, a jej matkę, Królową Ognia zamordowano na jej oczach. Od tego dnia stała się Księżniczką Popiołów i pupilkiem Kaisera, który aby ją złamać zmienił jej imię i sprawił, że życie dziewczyny zostało wypełnione przez liczne kary, biczowania i obelgi... Ale pewnego dnia wszystko się zmienia, kiedy Theodosia staje twarzą w twarz ze swoim ojcem.
To będzie krótka opinia, bo książka jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła. Wprawdzie dostajemy tutaj bohaterkę z problemami, która toczy walkę w sobie pomiędzy tym kim stworzył ją Kaiser, a tym kim była przed oblężeniem... Ale mimo wszystko wydaje mi się dosyć płytka. Być może ma to związek z romansem, który pojawia się zbyt szybko. Oczywiście w pewnym stopniu to był jej plan, ale uczucie które zaczęła czuć... No cóż, jak dla mnie jest to zbytnio przerysowane, tak samo jak i jej naiwność w zgledem Cress (chociaż bohaterka wielokrotnie powtarza w myślach, że nie może nikomu ufać).
Myślę, że całość książki ratuje intryga. Prosta, ale ciekawa, sprawująca że kibicowałam szczerze bohaterom. ,,Księżniczkę Popiołów" ratuje też to, że dosyć szybko się ją czyta i jest bardzo przystępna, mimo iż zawiera sporo głupotek w sobie. Niemniej postaram się w październiku sprawdzić jak bohaterowie dadzą sobie w drugiej części, bo na końcu wyszedł fajny plot twist.
Książkę oceniam 5 na 10.