Lasy i ludzie. Z "Ponurym", "Szarym" i "Potokiem" w starachowickich lasach - wspomnienia 1939-1945

Marian Langer
Lasy i ludzie. Z "Ponurym", "Szarym" i "Potokiem" w starachowickich lasach - wspomnienia 1939-1945
Popraw tę książkę | Dodaj inne wydanie

Opis

Fragmenty książki: Na jednej ze stacyjek do wagonu, w którym jechali partyzanci, wsiadła grupa żandarmów. Niemcy wsiedli równocześnie z obu końców wagonu i zaczęli się przemieszczać korytarzem, legitymując pasażerów w przedziałach. Widząc to, por. „Blady” ukrył wiezioną paczkę oraz posiadany pistolet pod ławką w przedziale. W tym czasie „Kret” stał na korytarzu, obserwując przemieszczające się za oknem widoki. Gdy Niemcy doszli do niego, kazali mu podnieść ręce do góry i dokonali rewizji osobistej. Za chwilę to samo z pozostałymi. Paczkę z amunicją i pistolet znaleziono w przedziale i chociaż nikt się do tych przedmiotów nie przyznawał, całą trójkę wysadzono na stacji w Końskich i dostarczono do Gestapo. Przypadek zrządził, że w tym samym wagonie, na pomoście, jechał inny partyzant z tego samego oddziału Edward Paszkiel „Pozew”. Widząc scenę aresztowania kolegów i koleżanki, chociaż jego obecność w tym wagonie była od nich niezależna, wyskoczył w biegu z pociągu i dotarł szybko do oddziału, meldując o tym „Szaremu”. „Szary” natychmiast przystąpił do działania. Zwrócił się z prośbą do Komendanta Obwodu Końskie o pozwolenie na uderzenie w siedzibę Gestapo oraz więzienie. Równocześnie rozwinął działania rozpoznawcze na terenie Końskich, niezbędne dla dobrego przeprowadzenia akcji. W tym czasie gestapowcy „badali” zatrzymanych. Gdy dalsze śledztwo było już niepotrzebne, jeden z gestapowców wyprowadził „Kreta” na zamknięte podwórko i tu robił mu zdjęcia fotograficzne. Chciał mieć pamiątki, aby po zwycięskiej wojnie pokazywać rodzinie i znajomym, jakich to on polskich bandytów posyłał na śmierć. „Kret” był półprzytomny i nie rozumiał, co po niemiecku gestapowiec do niego mówi. Temu natomiast chodziło o odpowiednie ustawienie się do zdjęcia. Aby jaśniej to „Kretowi” wytłumaczyć, walił go pięścią po twarzy, odwracając mu głowę według jego potrzeb. Po południu gestapowcy przewieźli „Kreta” do więzienia. Nad ranem miał odjechać transport więźniów na rozstrzelanie i „Kret” figurował na liście, którą zdobyto przy rozbiciu więzienia. Właśnie tej nocy „Szary” zaatakował więzienie oraz siedzibę żandarmerii i Gestapo. Była to noc z 5 na 6 czerwca 1944 r. Po zażartej walce pokonano załogę więzienia oraz dokonano masakry żandarmów, jadących na pomoc. Pozwolono żandarmom, aby się załadowali na ciężarówki i wtedy położono na nich ogień z karabinów maszynowych. W ten sposób „Kret” po raz kolejny uniknął śmierci, gdy wydawało się, że ratunku nie ma. 10 czerwca, czyli kilka dni po uwolnieniu więźniów, „Szary” zorganizował zasadzkę na szosie Końskie–Stomporków. Wykorzystano tu słupy wysokiego napięcia, które wysadzono w powietrze, gdy w zasadzkę wjechała kolumna niemieckich samochodów. Słupy zwalono na jezdnię przed kolumną i za nią. Niemcy widząc, w jakiej sytuacji się znaleźli, poddali się. Na tylnym ubezpieczeniu zasadzki leżał przy karabinie maszynowym, jak się wydaje, Józef Małek „Tygrys”. Wśród żołnierzy leżących w pobliżu stanowiska „Tygrysa” znajdował się „Kret”. Stanowisko to usytuowane było na skarpie, przy zakręcie szosy. Około 20 minut po wysadzeniu słupów, gdy Niemcy byli już rozbrojeni, pojawiło się na szosie czarne auto, jadące w tym samym kierunku, w którym jechała kolumna niemiecka. Gdy auto zbliżyło się do zwalonego słupa, jadący w nim gestapowcy odgadli, co się tu dzieje. Natychmiast zaczęli manewrować samochodem w sposób niedwuznacznie mówiący, iż chcą uciec. Wtedy „Tygrys” pociągnął po nich z karabinu maszynowego, unieruchamiając auto i zabijając niektórych pasażerów. Podekscytowany widokiem „Kret” nie wytrzymał i samorzutnie zbiegł ze skarpy, do gestapowskiego auta, być może tego samego, którym gestapowcy odwozili go do więzienia. Trzymając stena, wezwał gestapowca, który był jeszcze cały, do podniesienia rąk. Gestapowiec miał podwieszony pistolet maszynowy, skierowany do nadbiegającego „Kreta”. Wydarzenia jednak biegły tak szybko, że gestapowiec stracił głowę i podniósł ręce do góry. Być może wzięło tu górę przyzwyczajenie do posłuszeństwa. Po wszystkim „Kret” sobie uświadomił, że biegnąc do Niemca w ten sposób, mógł zostać przez niego zabity. Niemiec, młody mężczyzna, pochodził z Łodzi i doskonale mówił po polsku. Gdy zapytano go, czy gdyby odzyskał wolność, pracowałby nadal w Sipo (Gestapo), odpowiedział, że tak. Był to jeden z tych Niemców, którzy „Kreta” badali. Mało jest ludzi, którym udało się dostać w swe ręce kogoś, kto jeszcze parę dni wcześniej był jego katem.
Data wydania: 2014-10-29
ISBN: 978-83-64452-33-8, 9788364452338
Wydawnictwo: Mireki
Kategoria: Historia
Stron: 568

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Moja Biblioteczka

Już przeczytana? Jak ją oceniasz?

Recenzje

Książka Lasy i ludzie. Z "Ponurym", "Szarym" i "Potokiem" w starachowickich lasach - wspomnienia 1939-1945 nie ma jeszcze recenzji. Znasz ją? Może napiszesz kilka słów dla innych Kanapowiczów?
️ Napisz pierwszą recenzje

Moja opinia o książce

Cytaty z książki

O nie! Książka Lasy i ludzie. Z "Ponurym", "Szarym" i "Potokiem" w starachowickich lasach - wspomnienia 1939-1945. czuje się pominięta, bo nikt nie dodał jeszcze do niej cytatu. Może jej pomożesz i dodasz jakiś?
Dodaj cytat
© 2007 - 2024 nakanapie.pl