Czasem lubię wracać do niektórych książek z różnych powodów. Zazwyczaj mam wówczas inne spojrzenie na czytaną książkę. I jak nadal uwielbiam Quinnella, to jednak od początku mojego sensacyjnego czytelnictwa, znalazłam kilku innych równie dobrych autorów. Lockerbie czyta się nieźle - niewiele tu akcji, raczej knucie akcji. Wg mnie jest dużo lepsze od Najemnika (1 część), ale pamiętam, że po cyklu o Creasy'm zakochałam się na zabój w autorze - po przeczytaniu Lockerbie kilka lat później... nie sądzę aby to po tej książce ta nieprawdopodobna miłość wybuchła.
Lockerbie to bardziej opis życia byłego najemnika i przygotowania do akcji. Niezłe, ale nie porywające. Choć może to ja stałam się wymagająca? Cóż - czytam dalej serię i zobaczymy która z części spowoduje, że się nie oderwę...
Polecam - bo powyższa opinia jest wydana na podstawie "odgrzewanych kotletów", które za drugim razem nie smakują tak samo. Nigdy :)