Londyn jest niczym patchworkowy koc utkany z różnych kolorów i struktur. To miasto o niesamowitej energii, rozgadane i pełne głosów. W tym reportażu posłuchamy opowiesci taksówkarzy, bezdomnych, turystów, przechodniów, pracowników pogrzebowych czy hydrauliczki. Historia, geografia okazuje się tu drugorzędna, autor praktycznie ją pomija stawiając na ludzi widzianych obok siebie, tych, którzy zapełniają dworce, metra, tych robiących zakupy, stojących w kolejkach, odwiedzających parki.
Każda z tych osób dodawała do kolorytu miasta kolejnych znaczeń.
Mnogość relacji ułożona w niesamowity kolaż głosów sprawiła, że na monotonię tu nie ma co liczyć. Reportaż podzielono tematycznie, czasem to dłuższe rozmowy, niekiedy same dygresje, czy krótkie pogawędki. Przekrój różnych zawodów, różnych warstw społecznych nadał tej relacji nie tyle kolorytu, co uczynił ją bardziej autentyczną.
Najciekawszy okazał się dla mnie rozdział "Życie i śmierć", gdzie oglądamy Londyn z perspektywy ratownika medycznego, krematora, czy właściciela zakładu pogrzebowego.
Podobał mi się sposób, w jaki autor posegregował rozmowy, nadał swej reporterskiej pracy przejrzystości. Ten gatunek literacki był mi do tej pory obcy, nie miałam doświadczenia ani w czytaniu, ani w recenzowaniu, a reportaż Londyńczycy okazał się świetnym wyborem jak na sam początek.