Malwina pojawiła się w moim zestawie egzaminacyjnym; jest to według mnie najprzyjemniejszy tekst z tej epoki.
"Malwina" męczy. I może jeszcze trochę bawi absurdalnością. Ale przeważnie męczy. Jestem fanką romansów, więc zazwyczaj nie narzekam na książki o miłości, ale przy tym wszystkim szukam jakiegoś umiaru...
ech, oczywiście w komentarzu poniżej miało być "przewidywalna" ;p