Maria Manuela Mori urodziła się z wrodzoną wadą serca. Wówczas (rok 1961) była to choroba nieuleczalna, zmarła mając 13 miesięcy. Gilda Mori w poruszający sposób opisała krótkie życie swej córki - „Zaledwie Manuela poszła do nieba, zapisałam wszystko, co miałam w sercu o niej, bo wiedziałam, że czas zatrze we mnie jej rysy twarzy i jej ból.” Jej świadectwo daje otuchę wszystkim rodzicom zmagającym się z chorobą i cierpieniem dziecka bądź przeżywającym żałobę po jego stracie. W książce zamieszczone są także listy Uberto Mori, ojca Manueli, którego proces beatyfikacyjny jest w toku. Odniósł sukces zawodowy, a jednocześnie był człowiekiem o głębokiej duchowości maryjnej, żyjącym modlitwą. Otrzymał przydomek „inżynier Maryi”.