„Miało być zabawnie, a wyszło jak zwykle” to najnowsza książka Doroty Szelągowskiej. Z pewnością większość z Was kojarzy to nazwisko ze znanym programem telewizyjnym bądź mamą Autorki – Katarzyną Grocholą. W tej lekturze nie znajdziemy jednak wskazówek dotyczących projektowania wnętrz, a felietony, które poruszają wiele ciekawych tematów.
Mamy tu ogrom prywaty, przemyśleń, życiowych porad oraz anegdot. Autorka opowiada o swoim życiu, które nie zawsze było kolorowe. Bycie córką znanej mamy nie należy do łatwych. Przynależność do celebryckiego grona wielokrotnie negatywnie odbija się na prywatnym życiu, a nawet zdrowiu.
Bardzo często wyznaczamy sobie jakieś cele, do których za wszelką cenę dążymy. Niekiedy podyktowane jest to zasadami, które wpaja się nam od dzieciństwa. Przykładem są wszelakie święta, które e teorii powinny sprawiać radość, a w rzeczywistości stają się udręka, trzeba przygotować to i tamto, bo dom ma błyszczeć… Zamiast celebrować, zasiadamy do świątecznego stołu z myślą, by jak najszybciej od niego odejść.
Kolejnym ciekawym tematem był ten, który traktuje o prawdziwym wizerunku. Kiedy Autorka umieściła w sieci swoje zdjęcie bez makijażu, stało się to tematem godnym uwagi dla wszelakich tabloidów. No jak tak można! Straszne wręcz! Żyjemy w czasach, kiedy filtry zastępują prawdę, kiedy nie jesteśmy w stanie rozpoznać na ulicy osoby ze zdjęcia. Tylko po co? Jaki w tym sens? Czy „tworzenie” sobie innej twarzy w czymkolwiek nas dowartościuje? Czy matka po urodzeniu dzieci musi wstydzić się swojego ciała? Bo rozstępy, cellulit… Co nam daje fałszowanie rzeczywistości?
„Jeśli odwagą jest pokazanie prawdziwej twarzy, to ten świat zwariował”.
Jak często słyszy się też – „takie zgodne małżeństwo, a bierze rozwód”. Zgodne, ale na jakiej podstawie to wnioskujemy. Tylko dlatego, że wstawia „sweet focie” na portalach społecznościowych? Osobiście znam takie osoby, które potrafią rzucać w siebie mięsem, a za chwilę wstawić post zapewniający o dozgonnej miłości. Fałsz goni fałsz. Niestety stało się to codziennością. Zamiast coś zmienić w swoim życiu, ludzie wolą nadawać mu sztucznych barw.
„Żaden nawóz nie pomoże, jeśli jedna z roślin pnie się do góry, a druga na to pozwala. I ta druga w końcu uschnie, nie mając dostępu do słońca, chyba że ktoś ją przesadzi, dając szansę na lepsze życie. To jej siła i chęć walki o siebie decydują o tym, czy przetrwa”.
Jak widzicie, dałam się ponieść rozmyślaniom i ta książka do nich właśnie skłania. Jest bardzo prawdziwa. Serdecznie polecam! Czas, który z nią spędziłam, uważam za udany i w wielu kwestiach przybijam Pani Dorocie piątkę. Z chęcią będę wypatrywać jej kolejnych pisarskich nowości. Ogromny szacunek za szczerość, która obecnie stała się dość niszowa.
Na koniec przytoczę jeszcze słowa Autorki: „I tego Wam właśnie życzę – przestrzeni, odrębności i siły. Czasu dla siebie i pełnej akceptacji wokół. Bądźcie szczęśliwi w starych i nowych relacjach, dbając o siebie”.