"Moja mroczna Vanesso" autorstwa Kate Elisabeth Russel "chodziła" za mną już od momentu, w którym zobaczyłam, że się ukazała. Jednakże na początku bardzo się jej obawiałam. Mój strach przed tą historią wynikał głównie z tego, że temat podjęty w powieści zostanie przedstawiony płasko i pobieżnie, przez co książka będzie zwyczajnie zła. Na szczęście bardzo się myliłam...ale od początku!
Tytułowa Vanessa uczęszcza do prestiżowego liceum, w którym może uczyć się dzięki uzyskanemu stypendium. W innym wypadku nie miałaby szans na dostanie się do tej szkoły. Główna bohaterka jest zwykłą i dość irytującą nastolatką, która nie potrafi odnaleźć się w otoczeniu zamożnych dzieciaków, chociaż z drugiej strony jest typem samotniczki, co nieco pomaga jej w codziennym funkcjonowaniu. Jednak będąc odludkiem dziewczyna staje się łatwiejszym celem dla swojego oprawcy. Vanessa zostaje uwiedziona przez nauczyciela, który świetnie nią manipuluje. Dodatkowo dziewczyna szybko przejawia zachowania, które pozwalają mi myśleć, że cierpi na coś w stylu syndromu Sztokholmskiego. Otóż dzięki relacji czuje się kochana, doceniana, kobieca i mająca władzę nad dużo starszym mężczyzną (co już samo w sobie jest dość absurdalne). Dzięki narracji, która łączy ze sobą dwie linie czasowe nie tylko dowiadujemy się o tym jak potoczyły się losy nastolatki, ale również jak molestowanie wpłynęło na nią jako dorosłą kobietę.
To zadziwiające, że nawet po latach Vanessa wciąż chce myśleć o wydarzeniach z młodzieńczych lat jak o niezwykłej i nieszczęśliwej relacji, która jej się przytrafiła. Szybko dowiadujemy się, że taka postawa jest tylko swego rodzaju reakcją obronną na traumę, której doznała.
"Moja mroczna Vansesso" to lektura, w której jest świetnie ukazany proces uwodzenia i późniejszego wykorzystywania nastolatki przez nauczyciela, który zręcznie manipuluje swoją ofiarą i czyni działania mające go zabezpieczyć na wypadek jakiejś wpadki. Jest to historia, która bulwersuje, wywołuje wiele emocji i zostaje w pamięci na długo. Nie jest jednak pozbawiona wad, bo moim zdaniem w drugiej połowie książki nieco gorzej się ją czyta, niemniej jednak nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Szczerze mówiąc sama sobie się dziwię, że jednak sięgnęłam po tą powieść, bo jak do tej pory raczej stroniłam od tego typu książek. Jednak chyba powoli zaczynam się otwierać na nowe gatunki i rodzaje opowieści, co mnie bardzo cieszy, bo mam większą szansę na zapoznanie się z dobrą historią. Dajcie znać czy znacie już "Moją mroczną Vanessę" i co o niej myślicie.