Po „Mów mi Mi” sięgnęłam akurat w wigilijny wieczór. Bo krótkie. Bo świąteczne. Bo nieznane. Chciałam odczuć magię Świąt. Zamiast magii odczułam jednak smutek, szarą rzeczywistość i codzienne problemy. Cztery krótkie historie przytargały ze sobą ciężar życia tak ciężki, że nie mogłam wstać (nie, nie była to wina pierogów). Opowiadania przenikały się i połączyły w jedną całość oraz jedno ważne przesłanie, jakim jest pomaganie innym. Ale do tego to Świąt nie trzeba. Tak sądzę.
Sam pomysł na 4 różne historie łączące się w jedną całość jest bardzo fajnym i ciekawym zabiegiem. Co do zastrzeżeń - dla mnie te historie były za smutne jak na książkę na Święta. (UWAGA: to jest opinia osoby nadwrażliwej :) ). Jedna z sytuacji wydała mi się nawet... dziwna. Rzadko też czytam tak krótkie formy, dlatego miałam poczucie, że książka skończyła się zbyt szybko.
Do książek wydanych metodą self-publishingu podchodzę zawsze z większymi wymaganiami. Sama książka wydana jest bardzo ładnie. Kartki są grubsze niż standardowo. Wielkość czcionki - spora. Dla mnie nawet za duża, ale dla wielu osób większa czcionka może być wygodniejsza. Niestety w samym tekście zdarzyły się literówki i błędny podziały na akapity. Przy krótszym tekście niestety takie rzeczy bardziej rzucają się w oczy.
Jesli ktoś lubi proste i krótkie opowiadania - ta książka jest całkiem niezła. Można ją przeczytać nie tylko w okresie Świąt. Dla bardziej wymagających polec...