Trzecia część sagi norweskiej jest smutna i przygnębiająca. Czyta się ją z emocjami i współczuciem dla głównej bohaterki pozostawionej samej sobie i ogromem prac i obowiązków na gospodarstwie. Wujostwo umyło ręce i snuli własne plany jak uczynić z farmy coś z czego oni będą mieli korzyści.
Do tego wszystkiego dochodzi tragedia, która wydarzyła się ojcu i która mocno wstrząsnęła Torunn. Obwiniała siebie, że stało się to z jej powodu. Jej stan psychiczny był w fatalnym stanie. Praca ponad siły, opieka nad osiemdziesięcioletnim dziadkiem, wyrzuty sumienia, brak wsparcia ze strony bliskich, wysłuchiwanie użalania się nad sobą matki doprowadziły do stanów depresyjnych. Przestała dbać o swój wygląd i swoje potrzeby czy przyjemności. Nie udzielała się towarzysko. Zamknęła się w sobie. Porzuciła swoje marzenia i pragnienia. Czas upływał nie robiąc jej najmniejszej różnicy.
Pewnego dnia czara goryczy się przechyliła, coś w niej pękło i zniknęła z gospodarstwa nie informując nikogo gdzie jest i co ma zamiar robić. Jednego trzymała się stanowczo, że do gospodarstwa już nie wróci. Dopiero wtedy wujowie zrozumieli jak bardzo skrzywdzili dziewczynę zostawiając ją samą z ogromem problemów podupadającego gospodarstwa, bez wsparcia z ich strony. Myśleli tylko o sobie, swojej pracy, problemach i przyjemnościach. Jej zniknięcie spowodowało, że ich plany przyszłościowe względem gospodarstwa runęły.