Książki Kamili Mitek odkryłam w zeszłym roku dzięki wydawnictwu Dragon i od razu „zakochałam się w piórze” tej autorki.
Ta książka należy do tych, które określam: lekka, łatwa i przyjemna chociaż kilka razy porządnie się przy niej wzruszyłam. Autorka pokazuje w niej, że nic nie dzieje się bez przyczyny i chociaż często poddaje się człowiek przypadkowi to właśnie to jest najlepsze wyjście nawet z bardzo patowej sytuacji. Kamila Mitek porusza w powieści wiele poważnych tematów z czego jednym wiodącym jest rozstanie po wielu latach z pozoru pięknego związku.
Z pewnością wiele kobiet nie radzi sobie, kiedy nagle okazuje się, że mąż czy partner postanawia ułożyć sobie resztę życia z inną, ale w pewnym momencie przychodzi opamiętanie i przynajmniej teoretyczne pogodzenie się z losem i wówczas życie znów nabiera kolorów.
W powieści poruszony został również wątek pracy zawodowej, która często dając większe pieniądze pozbawia ludzi satysfakcji i radości jej wykonywania. A wystarczy tylko zrobić jeden krok w stronę swoich zainteresowań czy pasji i można zyskać więcej niż gratyfikacja finansowa.
Ta książka to również pięknie pokazany romans (a nawet kilka), gdzie nie jest ważny wygląd drugiego człowieka, ale to co znajduje się w jego wnętrzu, w sercu, w osobowości i zachowaniu. Czasami wystarczy tylko odrzucić uprzedzenia a zajrzeć w głąb człowieka, a można tam znaleźć coś piękniejszego i bardziej wartościowego od piękna zewnętrznego, które często jest tylko ładną otoczką.
Myślę, że ważnym wątkiem poruszonym w powieści są traumy dzieciństwa, nawet jeżeli nie mają nic wspólnego z przemocą i okaleczeniem ciała jak u jednego z głównych bohaterów. Poznając postać Szramy zastanawiałam się, czy większą bliznę ma on na twarzy czy na duszy.
Moim zdaniem to piękna i bardzo wartościowa książka pokazująca nam, że chociaż zło czai się wszędzie, to często można je pokonać bez większego wysiłku, bo wystarczy jedynie odrobina chęci i odwagi, aby zauważyć że dobro i zło się równoważą.
Jeśli chodzi o mnie, to ja tej książki nie czytałam, ja ją chłonęłam emocjonalnie i chociaż główna bohaterka momentami lekko mnie irytowała, to kibicowałam jej całym sercem uśmiechając się i wierząc, że pokona wszelkie życiowe przeszkody.
Moimi ulubionymi postaciami tej powieści stali się Szrama, czyli mężczyzna przypadkowo poznany w warsztacie samochodowym oraz Filipek – syn głównej bohaterki.
Lubię narrację w pierwszej osobie i to również dla mnie było plusem w trakcie czytania. A wiadomo, że im więcej plusów, tym lepszy odbiór fabuły. Dodam jeszcze świetnie wykreowane osobowości postaci i bardzo ciekawa historia, taka z życia wzięta.
Jedynym minusem był chyba tylko ślinotok, który towarzyszył mojemu czytaniu zawsze, gdy bohaterowie konsumowali tort szpinakowy i chociaż przyznam się uczciwie, że nie zdobyłabym nagrody w żadnym konkursie cukierniczym, to postanowiłam upiec tort szpinakowy, którego przepis znajduje się na końcu książki. Czy mi wyjdzie? Nie jest ważne, jako wielki łasuch zjem go w każdej postaci, nawet jak wyjdzie z zakalcem 😉
Polecam tę książkę nie tylko paniom, chociaż zdecydowanie jest to literatura kobieca. Myślę jednak, że książka zadowoli nawet najbardziej wyrafinowanego czytelnika.