Przebrnęłam, ale był moment krytyczny. I to nie dlatego, że to niedobra powieść. Przeciwnie. Uważam ją za zupełnie przyzwoitą, a nawet dobrą. Poraził mnie jednak bezmiar chłodu. Tego najtrudniejszego do zniesienia- emocjonalnego. Chłodu serca, którego siłą rzeczy nie mogą pozbyć się bohaterki. Naznaczone piętnem "niechciejstwa", odrzucone, pozostawione, odsunięte, po prostu niechciane. Kobiety w różny sposób doświadczone przez życie, targane są wewnętrznym konfliktem między mniejszym lub większym uczuciem do dziecka, a całkowitym odrzuceniem macierzyństwa. Bo przecież wikt i opierunek to nie jest jedyna rola matki. Trudny temat, który niejako porażał swym chłodem. Interesujące w swym tragizmie kreacje kobiece, których argumenty można zrozumieć, ale nie sposób zaakceptować. Powieść przytłaczająca ciężarem tematycznym. Interesująca pod względem psychologicznym i obyczajowym.