Przeczytane
Posiadam
Chyba nie muszę mówić, że to obowiązkowa pozycja dla każdego fana Śródziemia.
Chociaż połowy postaci i miejsc już nie kojarzyłam (jeśli chodzi o Pierwszą i Drugą Erę), ale to jest chyba w pewien sposób zaletą - za każdym razem odkrywasz uniwersum jakby na nowo. Jeśli ktoś nie czytał Silmarillionu, może mieć jeszcze większy problem, żeby się tu połapać.
Uwielbiam historię o Túrinie i Niënor, i uwielbiam absolutnie wszystko, co dotyczy Trzeciej Ery. Ta książka pochłonęła mnie szybciej niż Silmarillion, ale to pewnie dlatego, że nie ma tu takich długich wprowadzeń. Cieszyłam się jak dziecko, gdy odkryłam, że sprawy w Mordorze czy Isengardzie nie były tak oczywiste, jak wydawało się na pierwszy rzut oka. Czekałam całe życie na szczegóły poszukiwania Pierścienia przez Saurona, jego początkowych relacji z Sarumanem i o poszukiwaniach Shire oraz Bagginsa przez Nazguli (bo to też nie było takie oczywiste). I szkoda, że nigdy nie dowiemy się, czemu właściwie Nazgule bali się wody. Można powiedzieć jeszcze mnóstwo rzeczy, które uzupełniałyby lore Śródziemia, a szczególnie Trzeciej Ery (co wzbudza u mnie zachwyt), więc powiem tylko, że jeśli ktoś jeszcze zwleka z czytaniem, to niech żałuje.
Jednocześnie mi smutno, bo wynika z tego, że Tolkien do końca swoich dni dopracowywał uniwersum, chciał rozbudować i zwiększyć znaczenie poszczególnych postaci i tak naprawdę nigdy do końca nie będziemy wiedzieć, jak ostatecznie miało to wyglądać.