Zachwycająca książka Roberta Murphy’ego to znacznie więcej niż typowa obrona kapitalizmu, choć Murphy zawarł w niej też standardowe tematy, np. wyjaśnia, dlaczego pensja minimalna oraz kontrola cen i czynszów nie sprawdzają się. Kiedyś wskazywanie mankamentów powyższych rozwiązań budziło kontrowersje, jednak dziś nawet podręczniki ekonomii głównego nurtu bez wahania je potępiają. Murphy wychodzi daleko poza te zagadnienia. Mierzy się z najtrudniejszymi, najbardziej kontrowersyjnymi zarzutami stawianymi wolnemu rynkowi i na każdy z nich ma przekonującą odpowiedź. Niewiele spraw doprowadza do furii krytyków wolnego rynku równie skutecznie jak wysokie zarobki prezesów korporacji. Na przykład Paul Krugman w książce Conscience of a Liberal niemal nie kryje swojej zazdrości wobec tych, którzy mają czelność zarabiać więcej od niego[1]. Obrońcy wolnego rynku udzielają w tym przypadku oczywistej odpowiedzi: to, że rynek ustala pensje prezesów na wysokim poziomie, oznacza, że wypłacający te pensje spodziewają się po kierownictwie wygenerowania zysków uzasadniających wysokie wynagrodzenia. Krytykom proponuje się zwykle, by spróbowali założyć własne przedsiębiorstwo. Tylko czy ta odpowiedź nie może zostać poddana krytyce? Według powyższego twierdzenia sukces finansowy uzasadnia wysokie pensje. Jak w takim razie można usprawiedliwić gigantyczne odprawy prezesów, którzy ponieśli porażkę? Czy da się tu powołać na efektywność rynku? Murphy podejmuje się tego wyzwania.