Autor starał się w możliwie obiektywny sposób przedstawić bardzo skomplikowaną sprawę, w której niemal każdy składał odmienne zeznania. Zadawał sporo pytań swoim rozmówcom i korespondentom. Nie od wszystkich otrzymał odpowiedzi. Pojawiły się oprócz tego liczne pytania, które miały skłonić czytelnika do zastanowienia się i próby wyciągnięcia własnych wniosków, a przy okazji pokazania jak wiele nieścisłości i sprzecznych informacji pojawiło się wśród przytoczonych informacji.
Zdarzały się fragmenty, w których brakowało chronologii lub jasnego sprecyzowania tła sytuacji. Te niezrozumiałe momenty mogły być efektem zastosowania skrótów myślowych, które dla osoby nie znającej akt sprawy były kolejnymi niewiadomymi lub nieścisłościami.
Dużym plusem jest to, że autor nie narzucał swojego punktu widzenia. Wielokrotnie zwracał uwagę, że w toku postępowań popełniono wiele błędów i że nie należy wyciągać przedwczesnych wniosków. Posunął się nawet do przedstawienia wymyślonego zakończenia - takiego, które pokazuje, a nawet podkreśla, że są osoby, które warto by było otoczyć opieką, ponieważ one również, a raczej przede wszystkim są... ofiarami systemu.