Jeśli znacie Stephena Kinga, Grahama Mastertona i Wojciecha Kulawskiego, to połączcie siły trzech panów i otrzymacie autora Adriana Chrząszcza w młodszej wersji:-) Ja wiedziałam, że to będzie horror, ale że tak makabryczny i krwawy, to nawet mi się nie śniło. Historia jest skupiona na całym złu, które wabi do siebie ludzi, by zrobić z nimi porządek karmiąc się ich cierpieniem i świeżą krwią. Jeśli lubicie jeść podczas czytania, to stanowczo wam odradzam, po co nagle wasz ulubiony smakołyk ma się kojarzyć z wylatującymi flakami, chrzęstem pękających kości, czy też wylewem krwi przypominającym ogromne wymioty:-) Jednak, kiedy dojdziecie do końca i przeczytacie słowa od autora zobaczycie, że opowieść będzie wam się jawiła jako tylko książka, jako odruch obronny ciała na bardzo trudne przeżycia. Wtedy dojdzie do was, że ludzie piszący powieści grozy nie są źli, jedynie zostali skrzywdzeni i to jest ich naturalny odruch, by ból oddać słowem, nie czynem. Wracając do treści, poznacie tutaj aż dziewięć opowiadań, gdzie każde z nich będzie zupełnie inne, jednak łączyć je będą strach, upokorzenie, doszczętny ból, morderstwa, a nawet sceny dla osób pełnoletnich. Wszędzie obecne będzie zło ukazane pod różną postacią, cielesną bądź psychiczną. Niektóre są tworzone jakby legendy, jakby przestroga dla tych, którzy szukają poklasku na nieszczęściu innych. Autor pokazał, że każdego dosięgnie kara. Co ciekawe, zło przyciąga niewinnymi głosami, by skruszyć swojego przeciwnika, a później po...