"Nie trzeba szukać przygody. Nie znajdziecie jej, choćby pojechało się aż na koniec świata, przez siedem rzek i za siedem gór. Nie zjawi się, choćby czekało się na nią dzień i noc, prowokując ją i nastawiając na nią pułapki. Nie przywoła jej żadna prośba i może się okazać, że nie ma jej nawet tam, gdzie tylu już ją spotkało. [...] Bo przygody nie trzeba szukać. Ona zjawia się sama. Przychodzi w najbardziej nieprzewidzianych momentach i w nieoczekiwanej postaci, najczęściej, gdy nie spodziewamy się jej, nie pragniemy jej, gdy nie jest nam ona potrzebna".
Tymi słowami rozpoczyna się najwspanialsza czytelnicza przygoda mojego dzieciństwa jaką jest seria książek o Panu Samochodziku. Nie da się opisać z jaką fascynacją pochłaniałam kolejne przygody pana Tomasza, dosłownie nie mogłam się oderwać od tych książek, kiedy kończyłam ostatni tom potrafiłam od razu zacząć czytać pierwszy. A jak z wszystkimi przygodami bywa - również ta zjawiła się sama, gdy dostałam te książki w spadku po starszym kuzynie :)
Nienacki miał wielki talent do przekazywania wiedzy w sposób, który potrafił zaciekawić. Historia Bursztynowej komnaty pewnie sama w sobie jest interesująca, ale pozornie nudne sprawy antropologiczne takie jak życie i wygląd człowieka pierwotnego, obyczaje związane z pochówkiem, czy rekonstrukcje twarzy na podstawie czaszki - opowiedziane przez niego sprawiły, że całym sercem chciałam być antropologiem. Chociaż z bólem muszę przyznać, że późniejsza nauka anatomii i poznanie wszystkich szczegółów anatomicznych układu kostnego człowieka wybiły mi z głowy miłość do antropologii :)
Do tego ciekawa zagadka kryminalna i poszukiwanie skarbów - czego chcieć więcej :) A okładka tej części (mojego wydania) jest świetna!