Pierwsze lata życia matki, to jedyna w swoim rodzaju publikacja, w której uwaga w całości skupiona jest na matkach i doświadczeniu macierzyństwa. Słodko-gorzka próba pokazania z czym mierzyć się mogą współczesne, zaangażowane, świadome, chcące jak najlepiej mamy. To nie jest poradnik. To nie jest „ebook naukowy” – choć miejscami odnosi się do badań. To nie jest jedyna słuszna prawda objawiona, uniwersalnie oddająca doświadczenia wszystkich matek i podsumowująca macierzyństwo z każdej możliwej i ważnej perspektywy. Jest to natomiast z całą pewnością publikacja, która powstała w odpowiedzi na tysiące rozmów jakie od prawie 8 lat codziennie prowadzę z mamami. Bo te rozmowy pozwoliły mi stwierdzić, że warto pokusić się o rzucenie takiego, nieco innego światła na macierzyństwo.
Chciałam pokazać tę bardziej zwichrowaną, złożoną, wciąż mimo ciągłego „odlukrowywania” okrytą tabu, stronę macierzyństwa. Czy jedyną? Oczywiście, że nie! Ale myślę, że istotną, bo pomijaną. Chciałam też pokusić się o wyzwolenie matek – od wiecznego poczucia winy, od spiny, od gryzienia własnego ogona. Chciałam by moje refleksje przedstawione w tej e-książce pozwoliły nadać macierzyństwu więcej radości, beztroski, spontaniczności. By przypomniały matulom, że przed byciem matką, były kimś i że ten ktoś nadal jest ważny i może swobodnie funkcjonować obok „matki”. Chciałam by PLZM (tak je pieszczotliwie nazywam) było moją maleńką cegiełką do (r)ewolucji macierzyństwa – tak by było ono mniej spętane oczekiwaniami innych. By było bardziej WASZE.
Czy mi się udało? NIE WIEM. Daleka jestem od sprzedawania swojego dzieła jako przełomowego i epokowego – nie umiem tak :). Czuję radość, że to chyba jest całkiem spoko sprawa, że chyba udało mi się zebrać w jednym miejscu bolączki kobiet, z którymi mam zaszczyt codziennie rozmawiać. I jednocześnie czuję lęk czy na pewno wszystko zrobiłam dobrze, czy na pewno odpowiednio wyważyłam myśli, czy na pewno nie popełniłam błędów, czy na pewno to co chciałam przekazać przekazałam jasno. I tak sobie myślę, że ta publikacja to takie trochę moje dziecko. I że takie same myśli i emocje towarzyszą nam w macierzyństwie właśnie. I że to jakieś takie symboliczne.