"Głowę Franza przeszył nagle chwile zamroczony, nie wiedząc, skąd wraca ani dokąd idzie. Oparł się o ścianę, na której wisiały strzępy plakatów i kartki z ogłoszeniami. "Kurwa, chyba muszę przystopować z robotą" - pomyślał. Wziął głęboki oddech i spojrzał na ulicę. Była skąpana w bladym świetle nocnej latarni, otulona niczym niezakłócona cisza. Sięgnął do kieszeni płaszcza, po czym wyciągnął dość zmiętego papierosa. Odpalając go, zwrócił uwagę na klepsydrę wiszącą na wysokości jego oczu. Zaciągnął się mocno, a potem długo wpatrywał się w zawiadomienie. "Jeremi Kozak, lat 26". Przypomniał sobie, jakieś pół roku temu czytał podobny nekrolog. Chłopak, który wtedy zmarł, był równie młody.