Petr Šabach Pijane banany,
Pupendo nakręconego na podstawie Pijanych bananów niestety nie widziałam. Jednak ich lektura przypomniała mi czasy wyczekiwanych niegdyś kolejnych odcinków dwóch wtedy jeszcze czechosłowackich seriali Nemocnice na kraji města oraz Žena za pultem. Znacie? Oglądaliście? Pierwszy to Szpital na peryferiach, drugim natomiast jest Kobieta za ladą. Mam wrażenie, że bardzo podobne w klimacie, dziś można by powiedzieć, że nieco absurdalne, ale również pełne humoru, ukazujące rzeczywistość końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Szarobure i trochę nijakie jest życie bohaterów "Pijanych bananów", bo co ciekawego mogą porabiać szesnastolatkowie zamieszkujący Pragę w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku? Trochę wagarują, bo szkoła to nuda, wypiją po parę piw w barze, zamówionych przez najpoważniej wyglądającego kolegę, ukradną ojcu auto, żeby zaplanować podróż życia. Głowy zawsze pełne pomysłów. W domu lepiej nie siedzieć, ponieważ dorosły członek rodziny albo pijany śpi, albo można oberwać od niego rykoszetem. Starszym szalonych pomysłów również nie brakuje. I tak zlatują kolejne dni, a życie staje się trochę bardziej atrakcyjne.
Pijane banany to nazwa deseru, bananów nasączonych alkoholem, którymi zaraz po wyjściu z odwyku postanowił uraczyć się Bedřich zwany domowo Bedziem, ojczym nastoletniego narratora. Taka też jest cała opowieść, anegdotyczna, nieco absurdalna i groteskowa, pełna humoru, a zarazem wywołująca nostalgiczny nastrój i powodująca tęsknotę za czasami młodości, które chociaż nie były kolorowe, to jednak z perspektywy lat okazuje się, że pozostawiły mnóstwo sympatycznych wspomnień.