No powiem Wam, że autor tą powieścią wbił mi niezłego Ćwieka 😂(tak wiem zabawna jestem). Tak więc, w sumie nie wiem co tak bardzo zaciekawiło mnie w opisie tej powieści. Naprawdę tego nie wiem, jednak baaardzo się cieszę, że się skusiłam. Pierwszym wielkim plusem tej powieści jest lektor, aaaahhhh jak przyjemnie słuchało się tego głosu 😉.
Lucek mieszka w domu dziecka, razem z kilkoma innymi chłopcami planuję ucieczkę. W wyznaczony wieczór rozpętuje się burza, więc trzynastolatek rezygnuje z rejterady. Jednak gdy w szopę, w której ukrywali się przyjaciele chłopca uderza piorun, Lucek pędzi im na pomoc. I tak ginie. Robi się coś w stylu “zginąłem, ale przeżyłem”. Lucjan budzi się jako duch, nie ma jednak czasu by się roztkliwiać nad swoim stanem, bo z pobliskiego lasu nadciągają, dwa potwory, Świst i Gwizd, ich zadaniem jest pozbycie się każdego bohaterskiego chłopca, który wraca.
Lucek ucieka, wsiada do autobusu, gdzie spotyka starszego pana, który go widzi. Tak zaczyna się przygoda wypełniona akcją i niebezpiecznymi bitwami.
Książka przeznaczona jest ponoć dla nastolatków, jednak ja jako osoba dorosła bawiłam się przy niej niesamowicie, akcja, humor, horror… Oł jeah, jaka to była przednia zabawa. Autor w powieści nawiązuje do wierzeń Nordyckich, młody Lucjan jest powiązany z Thorem, zaś inni chłopcy i jedna z bohaterek są… No cóż żeby to odkryć musicie przeczytać “Piwnicznych chłopaków”. Książka o przyjaźni, siostrzanej miłości i przeznaczeniu, którego nie da się uniknąć.
To moja pierwsza książka autora i na bank nie jest ona ostatnią, ponieważ styl pisania pana Jakuba bardzo przypadł mi do gustu. Polecam