Są książki, które po prostu się czyta – dla rozrywki, dla chwili relaksu. Ale są też takie, które wciągają od pierwszej strony i nie pozwalają oderwać się aż do samego końca. „Pokusa wszechmocy” Łukasza Skotnicznego zdecydowanie należy do tej drugiej kategorii. To powieść, która nie tylko trzyma w napięciu, ale przede wszystkim porusza emocjonalnie i daje do myślenia. Dla mnie była czymś więcej niż tylko historią – była podróżą przez ciemność, ból, wewnętrzne rozdarcie i siłę, jaką daje walka o siebie.
Najmocniejsze wrażenie zrobiło na mnie to, jak autor balansuje między dynamiczną akcją, a psychologiczną głębią. To nie jest po prostu sensacyjna opowieść z elementami fantastyki – to historia człowieka, który zmaga się nie tylko z brutalnym światem zewnętrznym, ale też z samym sobą. Matthew Shawn to postać, którą zapamiętam na długo – nie jako „bohatera”, ale jako człowieka z krwi i kości, rozdartego między dobrem a koniecznością, sprawiedliwością a zemstą. Jego wewnętrzne monologi, pełne bólu i wątpliwości, były momentami tak przejmujące, że miałam wrażenie, jakbym słuchała czyichś prawdziwych, najgłębiej skrywanych myśli.
To, co podobało mi się najbardziej, to klimat powieści – mroczny, pełen napięcia, a jednocześnie przemyślany i spójny. Autor stworzył świat, który może być metaforą naszej rzeczywistości – miasto Calvaray to nie tylko arena walki z przestępczością, ale też tło dla znacznie głębszych problemów: samotności, utraty sensu, pokusy władzy i ceny, jaką się za nią płaci. Każda postać, która pojawia się w tej historii – od niepokojąco intrygującego Dominica Gable’a po delikatną, a jednocześnie silną Emmę – ma w sobie coś wyjątkowego. Ich relacje, zwłaszcza przyjaźń między Matthew a Emmą, poruszają w najczulszych miejscach. Ich wspólne sceny niejednokrotnie wywoływały u mnie dreszcze – nie z powodu strachu, ale emocji.
Ogromnym atutem jest styl pisania Skotnicznego – dopracowany, świadomy, a jednocześnie lekki w odbiorze. Autor wie, kiedy przyspieszyć akcję, a kiedy się zatrzymać i pozwolić czytelnikowi poczuć ciężar chwili. Jego dialogi są żywe, pełne znaczenia i często niosą ze sobą więcej niż cała scena akcji. Do tego sarkastyczny humor – cudownie wyważony, nie przesadzony, dodaje tej historii autentyczności i sprawia, że czyta się ją z prawdziwą przyjemnością, mimo mrocznych tematów.
To książka, w której nie ma jednego głównego złoczyńcy. Najgroźniejszy przeciwnik czai się w środku – to pokusa przekroczenia granicy, sięgnięcia po coś, co może zniszczyć ostatnie resztki człowieczeństwa. Tytułowa „wszechmoc” nie jest darem – jest próbą. I to właśnie ta próba robi największe wrażenie.
„Pokusa wszechmocy” to opowieść dla tych, którzy szukają czegoś więcej niż zwykłej historii o walce dobra ze złem. To książka o człowieku, który gubi się w cieniu własnych demonów i próbuje znaleźć drogę powrotną. Niezwykle udana książka, która trzyma w napięciu, wzrusza i daje do myślenia. Z całego serca polecam.