“Starzejemy się wszystkie, w bardziej lub mniej widoczny sposób. Wszystkie jednak i niestety - nieuchronnie. Ale starość to jest tak naprawdę przecież stan umysłu”.
Ciekawe, wnikliwe, z przymrużeniem oka męskie spojrzenie na kobiety. Pełen życia Manhattan i Polki, które z różnych powodów mieszkają na emigracji. Spotykają się przy winie w piątkowe wieczory, same nazwały te spotkania “zlotem czarownic”. Stają się dla nich czymś ważnym i potrzebnym. Rozmawiają o wszystkim i o niczym, często towarzyszy im śmiech, nie brakuje też łez. Te młode kobiety bardzo różnią się od siebie, wiele je dzieli, pochodzą z różnych środowisk, mają inne poglądy dotyczące życia, religii, polityki, kultury. Kierują się innymi zasadami, inaczej postrzegają codzienność, mają inne życiowe priorytety. Nie ma dla nich tematu tabu, a mężczyźni i modowe trendy są zawsze na topie.
Babski świat, wino się leje, a świat wydaje się lepszy…
Książkę czyta się szybko i przyjemnie, a uśmiech, ba głośnie wybuchy śmiechu często mi towarzyszyły. Autor pisze lekko, płynnie, zadziornie, z sarkazmem, nie stroni od wulgaryzmów. Męskie dość intensywne, zabarwione humorem spojrzenie na kobiety, ich wzajemne relacje, ich codzienność, radości, smutki, tęsknota za krajem. Mamy dziewiętnaście rozdziałów, każdy dotyczy innego życiowego zagadnienia i każdy jej zakrapiany alkoholem, czasami w sporych ilościach. Na duży plus zasługują dialogi, cięte riposty. Bohaterki to kobiety, które wiedzą, czego chcą od życia, mają silne, niezłomne charaktery i słabość do wina. Stopniowo między nimi nawiązuje się prawdziwa nić przyjaźni.
Całość w moim mniemaniu wypada zaskakująco, przyjemnie, dociekliwie i jest godna polecenia.