Byłam mile zaskoczona, że na pierwszym planie nie było tam Cross'a, naprawdę mam go szczerze dość! Niestety Benjamin też mnie irytował, jednak podziwiałam go, że bronił czarnoskórych. Walka o równouprawnienie opisana jest dość brutalnie, ale tak kiedyś było.
Jeśli chodzi o Corbett'a to jak można tworzyć związek na kłamstwie, rozczarował mnie tą swoją fascynacją i choć brzmi to dziecinnie to nic na to nie poradzę. Gdyby był taki uczciwy, to powiedziałby o Moody swojej żonie.
Polecam w szczególności dla tych do lubią czytać o równouprawnieniu itp.