Wiele jest książek opowiadających takie mało(mniej lub bardziej)miasteczkowe historie. Zwykle mamy klasyczne miasteczko, z mieszkańcami, którzy albo od początku są fajni, albo z czasem się takimi stają. Tutaj w sumie jest bardzo podobnie, choć nie tak samo. Grupa ludzi ze swoimi problemami, głównie kłopotami, która zostaje postawiona przed jakimś życiowym wyborem. Tutaj mamy posiadanie dziecka, spadek, który ratuje bohaterkę przed upadkiem, oraz kłopoty i troski matki z dwójką małych rozrabiaków i nieodpowiedzialnym mężem, który znalazł szczęście u boku innej kobiety. A wokół kilka bardzo fajnych bohaterów, no i szalenie ważny bohater - psy ze schroniska, równie ważne jak ich właściciele czy przyjaciele. A co różni tę historię? Chyba dokładność rozpisania. Nie miałam wrażenie traktowania którejś z historii po łepkach. Każdej z tych trzech została poświęcona odpowiednia ilość czasu i stron. Tak więc nie mamy tylko wątków trzech par, ale wokół nich wiele innych. Autorka nie żałuje czasu na opis przygód jednego z małych rozrabiaków w szkole, czy kłopoty w pracy bohaterki, czy odkrywanie dziejów w historii rodziców tytułowej bohaterki. I być może dlatego, podczas lektury (która wcale nie jest taka szybko, bo książki do najcieńszych nie należą) przepełniało mnie uczucie zaspokojenia. Pewnie, że zadałabym nie jedno pytanie, ale trzeba przyznać, że całą historia jest bardzo ładnie dopełniona, zapełniona. Z niewielkim marginesem, który mam nadzieję pozwoli na poznanie kolejnych losów bohaterów w następnych częściach.
To było bardzo miłe spotkanie. Ciepłe i radosne. Zakończyłam, ż głębokim przeświadczeniem, że jeśli się chce, widzi się konieczność, kocha się, to nie ma bata - musi się udać