Slogan zapewnia skrzyżowane X-Mena i Helikoptera w ogniu. Wstyd, bo nie widziałam jeszcze Helikoptera, ale jestem na tyle mądra, że chodzi o wojsko. I, jak jest? Magia jest, wojsko jest, tylko coś nie pykło.
Więc... Oscara poznajemy, jak się z ekipą szykuje do akcji - dwójka licealistów zaatakowała kolegów, a że zrobili to za pomocą magii, muszą zostać wyeliminowani. Britton trochę psioczy (bo to głupie wybryki dzieci...), ale swoje robi, tyle, że nie podoba mu się, co z nastolatkami robi porucznik z KON (takie Biuro ludzi obdarzonych magią). I wiecie, po 15 kartkach Oscar nagle dostaje objawienia, czy tam łapie go późny okres dojrzewania, i sam staje się magiem. Konkretnie to potrafi tworzyć portale. Jednak jest jeden problem - tego typu magia jest zakazana. W takim przypadku należy zaciągnąć się do KON. I co robi Oscar? Zwiewa. Bo nie wierzy KON, bo uważa, że go zabiją. Tak, tyle że podczas ucieczki to on zabija ludzi... Ale i tak go łapią, i tak trafia do bazy wojskowej, ale... Facet jest odporny na naukę ;-)
Zacząć trzeba od tego, że autor to były wojskowy i patrząc po ZDARZENIACH w książce, oparł świat na funkcjonowaniu armii USA, z całym dobrodziejstwem i durnostwem, jakim się ta armia charakteryzuje. Na temat ich heroizmu, dyscypliny i wymagania wpasowania mam dość krytyczne spojrzenie, ale to nieistotne. Opisy walk są brawurowe, ale chaotyczne i człowiek może się zgubić, bo tu ręka, tam noga, czy on jeszcze stoi, czy już leży? Czasami czuje insp...