Lubię czeskie (i słowackie -jak w tym wypadku) klimaty i trochę już o tej książce słyszałam-wiedziałam zatem,że mogę spodziewać się w tym wypadku jazdy bez trzymanki. Peter Pišťanek daje nam bowiem w "Rivers of Babylon" obraz cynicznego,prostackiego wręcz świata uchwyconego w momencie transformacji ustrojowej a robi to bez pardonu acz ze sporą dawką humoru, podaną ostrym i soczystym językiem.
Przyznaję, czasem jest to gorzki zaśmiech, gdyż główny bohater jest niemożliwym prymitywem,którego buta i bezczelność sięga zenitu! I ktoś taki właśnie w szalonym pędzie winduje na wyżyny piramidy społecznego sukcesu. Radz,zwykły wieśniak,z prostego palacza kotłowni zostaje dyrektorem a potem nawet właścicielem hotelu "Ambassador". Nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać tego żywiołu, Radz wciąga wszystkich w orbitę własnego terroru, i nie musimy zbyt długo czekać - wszyscy po chwili poddają się jego sile rażenia. Oj,dzieje się tu,dzieje! 😉
Bohaterowie Pišťanka są większymi bądź mniejszymi łotrzykami i cwaniaczkami, wszyscy dosyć nieprzyjemni,nikt, zupełnie nikt nie jest tutaj bez skazy, natomiast każdy posiada pewną istotną cechę a jest nią niesamowita zdolność do adaptacji. Dzięki tej umiejętności przystosowania właśnie potrafią ułożyć się z samozwańczym władcą. Nie udaje się to tylko dawnemu dyrektorowi "Ambassadora" i dwóm prostytutkom, które w ostatecznym rozrachunku sprzedają się tutaj najmniej, lecz również najsmutniejszy ich...