Nie znoszę robactwa….. na samą myśl o nich mam dreszcze, te chude nóżki …. dużo nóżek, czułki, pancerze… brrr.. ale za to bardzo lubię książkę ROBAKI W ŚCIANIE! 😉
Widząc ten tytuł miałam pewne obawy, bo po stronach książki biegają karaluchy, mówię prawdę! Ale tu nie chodzi stricte o pełzające paskudy, bo owe „robaki” to kłamstwa, tajemnice, całe zło które kryje w sobie człowiek, a gdy tylko poruszysz odpowiednią strunę, czy nadepniesz na „zainfekowany” kawałek owe „robactwo” rozpełza się we wszystkie strony! Trzeba na nie uważać, trzeba mieć porządek w życiu i w głowie, ale wszyscy doskonale wiemy, że jest to w zasadzie niemożliwe.
Ponownie wróciłam do lat 90-tych i od pierwszych chwil mocno się tu zadomowiłam, chociaż to z czym się spotkałam wcale nie było przyjemne. Towarzyszyłam pewnej dziewczynie, która w lesie odkryła zwłoki młodego mężczyzny. To był przerażający widok, bo trup był naznaczony, jakby podpisany przez mordercę, a to był dopiero początek. Dobrze, że szybko na mojej drodze stanął komisarz Bondys, wiesz dziwny typ, zamknięty w sobie, taki trochę gbur, trochę cichociemny, ale pełen charyzmy no i wziął sprawy w swoje ręce. Oj dużo mu zawdzięczam, zna się facet na swojej robocie, a nie jest ona bezpieczna. Przeprowadziliśmy wiele rozmów, przesłuchań, wizji lokalnych, ba nawet byliśmy w szpitalu psychiatrycznym… oj działo się, sporo.
W tej historii każdy walczy ze swoimi „robakami”, jest ich mnóstwo. Cicho drepczą i zatruwają życie. Traumy, problemy, szarość życia, nieszczęście, brak akceptacji, choroby, strach przed innymi… to z tym mierzą się bohaterowie. Rozdziałów było tu mnóstwo, tak jak tych insektów. Krótkie, małe, pędzą, nie zatrzymują się ani na chwilę - moim zdaniem taki zabieg wpływa na odbiór całej historii, zdecydowanie jestem jego zwolennikiem.
Aż trudno mi uwierzyć, że zaakceptowałam te robaki, że dobrze mi było w ich towarzystwie, no dobra nie rozpędzajmy się 😉 ale czekam na kolejny tom, jestem ogromnie ciekawa z czym będzie się musiał zmierzyć komisarz Bondys.
PS to świetny debiut 🙂