Lata 90., Bydgoszcz, okaleczone zwłoki mężczyzny, podpisane: Paweł Skok, 35 lat, nauczyciel. Od tego rozpoczyna się akcja powieści. Prowadzi nas dalej ulicami Bydgoszczy do kolejnej ofiary. Kto jest mordercą? Dlaczego to robi? Jaki ma motyw?
Zacznijmy od tego, że „Robaki w ścianie” to fajna rozrywka, a tego przede wszystkim wymagam od kryminałów: ciekawej sprawy, którą chce się odkrywać, rozwiązać. Im dalej tym ta książka bardziej angażuje i wciąga. Czasem bywa jednak przesadnie dramatyczna, jednak im dalej, tym mniej takich momentów – na ostatnich 150 stronach już ich nie wychwytywałam.
Świat przedstawiony w tej książce, a konkretniej niektóre rodzinne historie (zwykle poboczne), przypominały mi czasem paradokumenty. Policjantka z przyjaciółką – doktorantką zachowywały się jak nastolatki, mimo, że dawno nimi nie były. Jestem o nich młodsza a nie wyobrażam sobie, żeby głównym tematem rozmów z współlokatorką mogliby być faceci. I oczywiście każdy w otoczeniu jest potencjalnym kandydatem… Zaobserwowałam także jedna dziwną nieścisłość – policjant nie wiedział, że dziewczyna, z którą rozmawia ma 18 lat, mimo, że wcześniej przesłuchiwał ją bez obecności rodziców. Jeden z głównych plot twistów był związany z pismem, szczerze mówiąc wydaje mi się to naciągane (nie będę zdradzać szczegółów). Dla osób wrażliwych na zachowania/słownictwo homofobiczne – odradzam tę książkę (to daje mi flashbacki do powieści „Szymek”, mają kilka wspólnych elem...